Feliz Navidad! – Nasze Święta w Argentynie

Argentyna jest krajem o wielokulturowej tradycji. Mieszają się tutaj wpływy kultury europejskiej oraz ludów pierwotnych, które zamieszkiwały tą ziemię na długo przed kolonizacją. Święta Bożego Narodzenia spędza się tutaj w podobny sposób jak w Europie, chociaż są elementy, które dla nas są całkowicie obce.

W domach stawia się świąteczne drzewko, dzieci dostają prezenty, na ulicy pojawia się Święty Mikołaj. Jest to czas kiedy rodziny spotykają się, aby zjeść wspólny świąteczny posiłek. Tradycyjną potrawą na świątecznym stole w Argentynie jest cordero czyli pieczone jagnię. Najczęściej kupuje się jagnię w całości i przyrządza tzw. „parilla“, czyli specjalne barbeque. Na deser obowiązkowy jest musujący cydr – wino jabłkowe oraz ciasto z bakaliami i świeże owoce. O tej porze roku w Argentynie zaczynają się zbiory owoców i na stołach nie może zabraknąć słodziutkich czereśni, malin oraz porzeczek. O północy niebo rozświetla się wybuchami tysięcy sztucznych ogni. 

Mija drugi miesiąc, kiedy podróżujemy po Argentynie.  Nasze Święta Bożego Narodzenia postanowiliśmy spędzić w małym miasteczku w centralnej Patagoni w Perito Moreno. Miasteczko to jest bazą wypadową do pobliskiej jaskini dłoni – Cueva de los manos. Miejsce to słynie z kanionu, na którego ścianach znajduje się odbitych, niczym współczesne grafitty, ponad 800 dłoni. Oprócz tego są malowidła Gaunako (odmiana lamy), polowań i pierwotnych bóstw. Naukowcy szacują znalezisko na 9000 lat. Malowidła i otaczająca przyroda robią ogromne wrażenie. Więcej o tym miejscu można przeczytać na naszej stronie internetowej www.latynoameryka.pl .

{gallery}xsmasargentina{/gallery}  

Te święta będą nam sie kojarzyć z słowami : !Toma cordero Bee, Bee! – zjedz barana Bee, bee! Podobno każde miasteczko ma swoje osobliwości i swoich bohaterów. W Perito Moreno, niewątpliwie taką osobowością jest Raul. To własnie na kempingu u Raula, spędziliśmy ten niezwykły czas. Na pierwszy rzut oka, człowiek ten wygląda na wariata. Wciąż w ruchu, wciąż gadający coś pod nosem, wciąż zamęczający swoich gości pytaniami.  

W domu Raula znajdują się zeszyty z wpisami turystów, którzy zatrzymali się tutaj na noc. „Wspaniałe miejsce, wspaniały facet. Myślałam, że mówię dużo, ale ten facet mnie przebił. Jeśli zostaniesz na jego kempingu, pozwól, aby zrobił ci manicure.“ – tak brzmi jeden z wpisów z zeszytu Raula napisany przez pewną Angielkę. Inny wpis: „Raul to poważny czubek, kompletny wariat, jakich mało. Poczekajcie, aż Was nakarmi, to szczęki Wam opadną i wszystko total gratis“. W domu Raula panuje wieczny ruch, wciąż przychodzą jacyś ludzie w odwiedziny. My planowaliśmy zostać w tym miejscu na dwie noce, jednak pod wpływem jego niezwykłej osobowości oraz braku autobusów wyjeżdzających z tego miasteczka zostaliśmy cały tydzień, w tym na święta Bożego Narodzenia.  

W domu Raula znajduje się kalendarz z wielkimi osobowościami Perito Moreno. Na pierwszej stronie znajduje się nie kto inny, a właśnie nasz gospodarz. Raul jest poetą. Jego wiersze pisane są rymem, znajomy Argentyńczyk przetłumaczył nam kilka tekstów. Jeden wiersz był o pile mechanicznej i o dziewicy, która uratowała bohatera przed masakrą, drugi to wspomnienia z dziedziństwa, wspomnienia o matce. Niestety nie ma tutaj miejsca na przedstawienie historii tego człowieka, odsyłam na naszą stronę internetową gdzie można przeczytać jego niezwykłe dzieje. 

Święta u Raula spędziliśmy w towarzystwie Sergia – Argentyńczyka pracującego w Perito Moreno oraz dwóch innych turystów z Francji i Belgii, którzy od ponad roku przemierzają Amerykę południową na rowerze!  

Myśląc o domu postanowiliśmy przygotować kilka polskich tradycyjnych potraw świątecznych. Argentyńczycy byli wielce zdziwieni kiedy na stole zobaczyli pierożki wyciągnięte z wody oraz zupę z buraków. My przyzwyczajeni w ten dzień do diety wegetariańskiej musieliśmy przygotować się na porządną porcję mięsa. Chwilę po tym jak skończyliśmy nasze pierożki na stole zaczęły pojawiać się misy z mięsem.

Raul nie odpuszczał mówiąc co chwila! Toma Cordero, Bee, bee! Musieliśmy spróbować każdej części barana. Kolacja była pyszna, a po posiłku udaliśmy się do kościoła. Msza przypominała naszą polską jednak ku naszemu zdziwieniu na znak pokoju wszyscy wymienili się tradycyjnym całusem. Po kościele czekało na nas ciasto, owoce i musujący cydr. Tego dnia mimo, że tak daleko od bliskich, poczuliśmy ciepło rodzinnego domu, niezwykłą atmosferę i magię Świąt Bożego Narodzenia.  

Tekst i zdjęcia: Wojtek Wójcik

Współpraca: Edyta Moczulska

www.latynoameryka.pl 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.