Obieżyświat

Z przyjemnością przedstawiamy rozmowę z Wojtkiem Wójcikiem, podróżnikiem i utalentowanym fotografem, który powrócił z półtora rocznej wyprawy po Azji i jest moderatorem naszego kącika Obieżyświata.

Podróżowałeś ostatnio przez półtora roku. Był staż w konsulacie w Indiach. Czy wyjazd z założenia planowałeś na tak długo, czy wyszło spontanicznie?

Przemierzyć Azję, szczególnie tę południowo-wschodnią było zawsze moim wielkim marzeniem. Laos, Kambodża, Wietnam jeszcze dwa lata temu wydawały mi się krainami jak z innej planety. Nazwy, które swoim brzmieniem wywoływały dreszczyk emocji, a miejsca znane mi jedynie z opowieści podróżników oraz z blogów internetowych. Jak już wspomniałaś, cała ta wyprawa zaczęła się od stażu w Ambasadzie Polskiej w New Delhi w Indiach. Pakując bagaż na ten wyjazd byłem przekonany, że potrwa on trzy miesiące. Myślałem o powrocie do kraju i rozpoczęciu kariery prawniczej. Plan jednak się zmienił, kiedy po dwóch miesiącach pracy biurowej stwierdziłem, że czuje iż trzeba zobaczyć kawałek świata.

Czyli podróże i przygody wciągają? Jak już się zacznie to trudno zrezygnować z tej pasji, bo taką niewątpliwie są tego rodzaju wyprawy.

Wierz mi, że tak. Właśnie mija czwarty miesiąc od kiedy wróciłem. Już zaczynam myśleć dokąd i na jak długo. Jak mawiał jeden z podróżników: podróż, a mam na myśli długie wyprawy, czasem kilkuletnie jest pogonią albo ucieczką. Goni się za tym, co nie znane, za przygodą, nowymi przyjaciółmi, życiem, w którym każdy dzień jest inny. Często jednak jest to także ucieczka od szarości dnia, od porażek i nieumiejętności prowadzenia statecznego życia. W naszym społeczeństwie są jednostki o naturze nomada, a tym ciężko usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Przypomina mi się główna bohaterka z filmu Czekolada (Juliette Binoche), kiedy tylko poczuła południowy wiatr – znikała, ale do czasu.

Przepiękne, uchowane przed bezlitosną cywilizacją krajobrazy, eskapady z rdzennymi mieszkańcami, ale nie zawsze chyba tak jest. Opowiedz nam o ciężkich chwilach. Znalazłeś się w takiej naprawdę trudnej sytuacji, która zmroziła Ci krew w żyłach?

Azja niewątpliwie należy do najbardziej bezpiecznych z kontynentów egzotycznych, nie licząc Iraku i Afganistanu. Przez półtora roku podróżowałem sam, oczywiście dołączając do małych grup ad hoc, jednak nie dłużej niż na dwa tygodnie. W czasie tej podróży czułem się bezpiecznie. Nikt nigdy mnie nie zatakował, nikt nie okradł, nie pobił. Azja to nie Afryka ani Ameryka Południowa. Azjaci mają stosunkowo duży szacunek do białych. Jeśli pytasz o sytuacje mrożące krew w żyłach to przerażała mnie jazda autobusami i innymi wymyślnymi środkami lokomocji.
Najbardziej się bałem pewnego ranka w Birmie, kiedy to po ulewnej nocy przyszło mi jechać na dachu pick-upa po błotnistej górskiej drodze nad krawędziami przepaści. Wracaliśmy wtedy z jednym Francuzem z pewnego odludzia, gdzie zapewne byliśmy pierwszymi turystami. Jedyne drogi w tym rejonie były błotniste, a po ulewnej nocy zamieniały się w bagno. Jedynym środkiem transportu był pick-up i jazda na dachu. Samochód robił wielkie przechyły, a górskie przepaście były tak głębokie, że w każdej chwili byłem gotowy do skoku. W pewnym momencie nie wytrzymałem tego całego napięcia wyciągnąłem birmańskie cygaro, a mój francuski kolega zaczął nucić Clandestino Manu Chao i już było dobrze.

Podróże Wojtka WójcikaJednak z opresji ratuje ludzi chłodny umysł, silna wola i umiejętności współżycia z innymi. Umiejętności, które Ty posiadłeś doskonale. Jak udało Ci się poruszać po tylu krajach, jak przełamywałeś bariery kulturowe i językowe?

Moja podróż była wyprawą fotograficzną. W czasie jej trwania zrobiłem prawie 20 tysięcy zdjęć. Nie były to zdjęcia powtarzane, są to przemyślane ujęcia, większość dotyczyła człowieka. Głównym tematem mojej wyprawy było właśnie życie człowieka. Jeden z mistrzów fotografii Robert Capa powiedział: ”Jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, nie jesteś wystarczająco blisko”. Starałem się być blisko. Nie posiadam teleobiektywów, nie chowam się w krzakach czyhając jak myśliwy na zwierzynę. Większość ludzi przeze mnie ujęta wiedziała, że jest fotografowana. Moje zdjęcia są naturalne, spontaniczne i pełne dynamiki. W sumie odwiedziłem ponad 10 krajów Azji. W każdym po kilku dniach pobytu umiałem powiedzieć: dzień dobry, dziękuję, czy mogę zrobić zdjęcie, no i oczywiście policzyć. Azjaci to bardzo otwarci ludzie, a znajomość choćby kilku słów w ich ojczystym języku topi lody najszybciej.

Posiadłeś wybitne umiejętności komunikacji i zjednywania sobie ludzi, jesteś bardzo otwartą osobą. Jednak tego typu wyjazdy to życie samotnika. Nie wiele osób ma tyle odwagi, żeby zawitać w takie zakątki świata. Jesteś bardziej samotnikiem – indywidualistą czy tęsknisz do ludzi i szukasz ich towarzystwa?

Odpowiadając szczerze czasem mam problem ze znalezieniem sobie miejsca w towarzystwie, odsuwam się i idę własnymi ścieżkami. Moimi bohaterami długo były postacie z książek Hermana Hesse: Wilk stepowy, Siddharta czy Złotousty. Samotnicy idący często pod prąd, jednak do celu, który wewnętrznie przeczuwają.

Udało Ci sie spotykać Polaków na swojej drodze przemierzając bezdroża Azji?

Z przykrością stwierdzam że młodzi Polacy podróżują mało, mam na myśli backpakers-ów. Ja swoją podróż opłaciłem półroczną pracą w Anglii. Było to zagranie va bank. Ta część świata jest tania, ale wyjeżdżając na długo wydałem wszystkie swoje oszczędności i było warto. Podróżując po Azji południowo-wschodniej przez trzy miesiące nie spotkałem nikogo. Kiedy w końcu usłyszałem polską mowę na korytarzu hotelu w Wietnamie, wybuchnąłem radością i poznałem wspaniałych ludzi, nowych przyjaciół.

Takie warunki niezmiernie mocno budują. Osoby, które tam poznałeś zostaną twoimi przyjaciółmi chyba na długo.

Oczywiście, kontakt z wieloma mam do dziś. Plecakowcy to specyficzna grupa ludzi, którzy mają tę samą pasję: „drogę”, więc idzie się dogadać. Zaletą takich podróży są znajomości na całym świecie i więzy z ludźmi, z którymi przeżyło się naprawdę coś wyjątkowego.

Czy fotografia to dla Ciebie przygoda, tak jak podróże, czy będzie teraz twoim sposobem na życie?

Fotografia to moje życie. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się zamienić to zajęcie w główne źródło dochodu. Jak mawiał jeden z ekonomistów Charles B. Kovess – ‘Passionate People Produce Profit’.

Co zaproponujemy czytelnikom Opinii? Czy jesteśmy w stanie zapewnić im smaczek adrenaliny i przygody, pomimo, że historie będą czytane najczęściej w bezpiecznych domowych warunkach?

W trakcie mojej podróży spotkało mnie kilkanaście niezwykłych historii. Szukałem czegoś innego. Już niedługo w Opinii i Leicesterview pojawią się moje artykuły o indyjskim weselu, walkach kogutów w Kambodży, birmańskich doświadczeniach i wiele innych. Będę chciał przybliżyć czytelnikom azjatycką atmosferę i postaram się zrobić to jak najlepiej potrafię, aby oddać naturę i piękno, tak jak miało to miejsce w rzeczywistości.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę powodzenia, wielu sukcesów oraz tych wypraw, ale może już nie na tak długo żebyśmy za bardzo nie tęsknili.

Joanna Gulbinska

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.