Wywiad z Prof. Richardem Frąckowiakiem

Profesor Richard Frąckowiak jest jedym z najbardziej szanowanych naukowców w dziedzinie nauk biomedycznych dekady 1990-99. Obecnie pełni funkcję Vice Rektora University College of London oraz Dyrektora Departamentu Nauk Poznawczych – Department des Sciences Cognitives (DEC), Ecole Normale Superieure w Paryżu, gdzie pracuje 2 dni w tygodniu.

Historia o skromnych początkach po wielkie osiągnięcia i pasje do nauki jest inspirująca. Dumny ze swoich polskich korzeni, światowej sławy naukowiec, poświęca się nauce chcąc zmieniać świat, zwłaszcza świat nauk neurologicznych.

Panie Profesorze zacznijmy może od Pana polskich korzeni. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie na UCL, które Rektor, Pan Profesor Grant zorganizował, żeby uhonorować osoby, które wspierają Uniwersytet. Nie ukrywam, że byłam bardzo miło zaskoczona, gdy usłyszałam wtedy język polski.

RF: To jest już taki staropolski (śmieje się). Jak od czasu do czasu jeżdżę do Polski, to ludzie się trochę dziwią, że mówię tak jak się mówiło w czasie wojny, czy zaraz po wojnie. Urodziłem się w Londynie i uczyłem się polskiego tutaj. Najpierw rodzice mnie uczyli, potem były polskie szkoły sobotnie rano. Dlatego ta polszczyzna była tak odłączona od Polski.

Czyli to Pana rodzice wyjechali?

RF: Ojciec bił się w czasie wojny na wielu frontach, w końcu wylądował w I Dywizji Pancernej w Normandii, a mama była w powstaniu a po powstaniu znalazła sie w Bergen-Belsen. Po wyzwoleniu przyjechała do Anglii, bo miała tutaj siostrę. Moi rodzice poznali i pobrali się tutaj.

Co przeważyło o tym, że zdecydował się Pan studiować Neurologię w latach 70-tych?

RF: Pamiętam, że miałem 14-15 lat, mieliśmy takiego wspaniałego lekarza domowego, który był Polakiem. Często bywał u nas w domu, bo mieszkał sam. On miał nieprawdopodobne przeżycia w powstaniu warszawskim. Takie straszne historie opowiadał, jakie operacje wykonywano bez znieczulenia, w kuchniach na stołach, gdzie nogi się uginały. To mi to bardzo zaimponowało. Lubiłem biologię, chemię, fizykę. Wspaniale się słuchało i zacząłem się tym interesować. Rodzice to oczywiście popierali, bo jak jest się emigrantem to wysłać syna czy córkę na medycynę czy studia prawnicze to są już takie marzenia. Egzaminy szły mi bardzo dobrze, podobało mi się coraz bardziej. Potem wyjechałem na studia w Cambridge, następnie trzy lata na Akademii w Londynie. No i zostałem lekarzem. W tym momencie zacząłem rozumieć czym jest nauka ścisła. W ciągu pierwszych lat praktyki, zainteresowałem się mózgiem. Pamiętam jak pierwszy raz w Cambridge w laboratorium pokazali nam pod mikroskopem korę mózgową. To było takie piękne. Do dzisiaj pamiętam, jak pierwszy raz patrzyłem przez ten mikroskop, na te neurony, tkanki i byłem tym wszystkim zupełnie oczarowany. Szukałem pracy w neurologii, w szpitalu naukowym. I jak już przyszło co do czego, to jakoś mi się udało.

Jako lekarz uczestniczył Pan nie raz w operacjach. Jakie były Pana wrażenia po tej pierwszej operacji.

RF: Operacje na mózgu są bardzo nudne. Są długie, dużo pracy wykonuje się pod mikroskopem. Kiedyś było ich o wiele mniej. W ciągu 25 lat dużo się zmieniło. Teraz to jest bardzo precyzyjne. Ale pamiętam te pierwsze operacje, kiedy trzeba było usunąć jakiś krwotok czy guz. To po prostu otwierało się czaszkę i następnie bezpośrednio specjalną piłą wycinało się to, co było niepotrzebne. To było imponujące.

Słyszę w głosie, że neurologia to zdecydowanie Pana pasja. Reakcje na takie opowieści, ludzi nie związanych z zawodem są z reguły odmienne.

RF: Dlatego na chirurgię nie poszedłem, wybrałem neurologię, bo dla mnie jest bardziej ścisła i ciekawa jako dziedzina nauki. Neurochirurg ma z reguły przed sobą pacjenta, z którym jest od razu albo lepiej albo gorzej. Widać bezpośrednio co zrobił, widać wyniki i wpływ jego pracy. Natomiast z neurologią jest jak w diagnostykach, przez długie lata trzeba czekać na efekty.

Które z nauk neurologicznych uważa Pan za najbardziej znaczące?

RF: Ja bardzo szybko zająłem się obrazkowaniem mózgu. Jestem jednym z pionierów tej dziedziny. W szczególności zająłem się aspektem funkcjonalnym, w którym ogląda się mózg, gdzie są guzy, gdzie są wylewy krwi. Bardzo zainteresowało mnie, żeby zrozumieć jak funkcjonuje mózg, jak pracują jego poszczególne części, które są odpowiedzialne za myślenie, emocje, nasze reakcje. W moim pojęciu najważniejszą rzeczą jest właśnie jak to obrazkowanie się rozwija i ile wiemy obecnie o mózgu. Mózg jest centrum wszystkiego, jest centrum naszych uczuć, naszych myśli. To były kiedyś dziedziny, gdzie raczej filozofia się tym zajmowała. Ludzie zrozumieli, że to są właśnie funkcje mózgu, czysto fizyczne i chemiczne. Neurobiologia zaczyna się tym też zajmować. To jest właśnie bardzo ciekawe, jak filozofia, neurologia współdziałają ze sobą.

Na stałe jest Pan związany z University College of London, ale jest Pan także Dyrektorem Wydziału Nauk Poznawczych w Paryżu. To nie są jedyne instytucje, z którymi Pan współpracuje. Jak wiele podróżuje Pan po świecie?

RF: Jest to Départment des Sciences Cognitives (DEC), Ecole Normale Superieure w Paryżu, w poniedziałki i wtorki tam pracuję. W jednym departamencie mamy ekipę lingwistyczną, zespół psychologów, filozofów, neurologów, neurobiologów i psychiatrów. To jest ogromnie ciekawe, tak pracować wspólnie nad tymi samymi zagadnieniami. Neurologia jest bardzo interdyscyplinarna.

UCL jest uniwersytetem międzynarodowym i globalnym. Staramy się pozyskiwać najlepszych studentów z całego świata oraz najlepszych naukowców, żeby stale podwyższać standard nauczania. Jako Vice-Rektor zajmuję się właśnie współpracą międzynarodową. Zaproponowałem, żeby zacząć pracować z kolegami w Paryżu, gdzie jest właśnie bardzo wysoka kultura neurologiczna. Pracując wspólnie mamy masę krytyczną, która jest jedną z największych na świecie. Bardzo dobrze nam to wychodzi. Jednym z programów są studia magisterskie – brain and mind sciences. Jest to rok w Paryżu i rok w Londynie, studenci otrzymują potem dyplom z obydwu uczelni. Z punktu widzenia naukowego jest to praca bardzo ekscytująca.

Wiele Pan podróżuje w związku z pracą?

RF: Ciągle są jakieś wyjazdy, wykłady. W sumie w ciągu roku spędzam 1 do 2 miesięcy zagranicą.

Jak udaje się Panu pogodzić te wyjazdy, z pracą na uniwersytecie, prowadzeniem projektów badawczych, a życiem rodzinnym?

RF: Mam wspaniałych współpracowników, wspaniałe sekretarki. Moja praca odbywa się na poziomie strategicznym. W pracy naukowej chodzi właśnie o dyskusje, wymianę doświadczeń, decyzje, w co będziemy się angażowali, jakie eksperymenty będą przeprowadzane. Mam dużo wspaniałych młodych współpracowników, którzy właśnie chcą przyjechać do UCL i są bardzo zainteresowani projektami, które obecnie realizuję w Londynie i Paryżu. W takiej sytuacji można się dobrze zorganizować, ale potrzeba dużo energii, trzeba umieć w głowie zbudować sobie sieć tych różnych spraw, zrozumieć jak jedna rzecz wpływa na drugą, jak to wszystko razem można realizować.

Wymaga to dużo pracy.

RF: Tak, ja pracuję 7 dni w tygodniu. Ale też odpoczywam w te wszystkie 7 dni. Życie prywatne przy takim trybie jest dość zdezorganizowane, ale bardzo ciekawe.

Jak udaje się Panu kreatywnie myśleć i utrzymywać umysł stale na wysokich obrotach, być skupionym na badaniach godząc tyle obowiązków?

RF: Ja jestem trochę dziwny, bo stres bardzo lubię, ten pozytywny stres. Najbardziej nie lubię nudy. Jak się nudzę to jestem bardzo nieszczęśliwy. Od czasu do czasu jak są jakieś wyjątkowe rzeczy do zrobienia, jest na przykład coś do napisania to można nawet tylko 4 godziny przespać w ciągu nocy.

Jako Vice Rektor jednego z największych uniwersytetów w kraju, w jaki sposób przygotowuje Pan pokolenie kolejnych naukowców, badaczy i lekarzy?

RF: To jest właśnie najważniejsza dla nas sprawa. Staramy się realizować to przez dążenie do doskonałości na wszystkich szczeblach. Przyjmujemy najlepszych studentów, najlepszych naukowców, czy zapewniamy najlepszy sprzęt. Staramy się pisać najlepsze prace naukowe. Taka kultura jest bardzo ważna i stymuluje młodych, którzy mają być najlepsi. Staramy się także zapewniać im dużo niezależności. Staramy się otwierać im różne drzwi, żeby mogli awansować w karierze i to wcześnie, co jest bardzo ważne. Młodzi ludzie są najbardziej kreatywni, myślą poza ustalonymi ramami, mają otwarte umysły i dużo energii.

Co jest dla Pana największym osobistym osiągnięciem?

RF: Zbudowałem jedno z najważniejszych laboratoriów obrazkowania mózgu na świecie. Czterech spośród dziesięciu najlepszych profesorów na świecie, współpracuje z nami, to są właśnie osiągnięcia i praca naszych ostatnich 10 lat. Ostatnie 15 lat poświęciłem właśnie na tę pracę na UCL w laboratorium na Queen Square, praca która mnie pasjonowała i przyniosła największe zadowolenie. Dużo dowiedzieliśmy się o mózgu, powstało wiele nowych metod, dlatego w moim pojęciu uważam to za swoje największe osiągnięcie.

Najtrudniejszy moment w Pana karierze?

RF: Kiedy po 8 latach dyrektorstwa w laboratorium zdecydowałem się to zmienić i zrezygnowałem. Nadszedł czas żeby odnowić wszystko. Zdecydowałem, że trzeba oddać odpowiedzialność innym profesorom. Ludzie się dziwili mojej decyzji, pytali dlaczego chcę z tego zrezygnować. To było dość trudne. Moi koledzy dobrze zareagowali, nadal wspólnie pracujemy nad różnymi projektami. Wtedy to było trudne, ale właściwe posunięcie. Uważam, że trzeba wiedzieć kiedy oddać pałeczkę, żeby umysłowo nie zasnąć, żeby dalej samemu się rozwijać i iść do przodu.

W otaczającej nas powszedniej rzeczywistości, co według Pana będzie stanowiło największe zagrożenie, a co spore możliwości w przeciągu najbliższych, powiedzmy 20 lat?

RF: Myślę, że energia i woda. Kiedyś, 10-20 lat temu przewidywano, że zabraknie nam jedzenia. Z dalszej perspektywy rzeczy wydają się nas samych nie dotyczyć. Pamiętam, jak moja babcia na widok Neil`a Armstrong`a stąpającego po księżycu mówiła, że to taka wielka sprawa, która kompletnie nie ma wpływu na jej życie. Ale świat się kurczy. Teraz wielkie sprawy wydają się być nam wszystkim o wiele bliższe i mają coraz większe przełożenie na nasze codzienne życie.

Neurologia jest ściśle powiązana z funkcjonowaniem ludzkiego mózgu, którego siła i możliwości w dalszym ciągu stanowią dla nas wielką tajemnicę. Co chciałby Pan przekazać naszym czytelnikom na ten temat?

RF: Każdy z nas ma określony potencjał, oczywiście nie wszyscy jednakowy, ale możliwości właśnie drzemią w nas samych. Trzeba je dobrze poznać. Najważniejsze to zdawać sobie z tego sprawę, wiedzieć czego się chce i dążyć do tego celu, ale bez desperacji. Trzeba być zmotywowanym, ale nie zdesperowanym.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i za poświęcony nam czas. Życzę wielu dalszych sukcesów, nie tylko naukowych.

Joanna Gulbińska

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.