Bursztyn – moje życie

Polska kojarzy się zagranicą z wieloma oryginalnymi produktami takimi jak góralskie oscypki, kierpce, modna bursztynowa biżuteria. To właśnie bursztyn jest ulubionym materiałem artyski Doroty Kos, absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W swoim dorobku Dorota ma współpracę z projektantami ubioru oraz udział w wielu wystawach i pokazach w różnych dziedzinach jak rzeźba, fotografia, biżuteria, wzornictwo. Jest także członkiem zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z artystką.

Czego nauczyłaś się na swoich studiach? Czy było coś, co szczególnie Cię zafascynowało?

DK: Był to jedyny okres, w którym miałam czas na naprawdę wszystko: prace twórczą, planowanie, aranżowanie całego swojego świata. Moje inspiracje, wykonanie prac oraz cały proces twórczy były bardzo skoncentrowane i konsekwentne. Ja w zasadzie żyłam tą pracą, mówię tu o pracy dyplomowej, którą robiłam przez 3 lata (począwszy od trzeciego roku studiów). Był to bardzo długi proces, ponieważ hodowałam rośliny i obserwowałam je. Flora to mój ulubiony temat, moja najważniejsza fascynacja i inspiracja. W owym czasie nie pracowałam jeszcze w bursztynie. Bursztynu zaczęłam używać na przełomie 2002/03, tak wiec ta przygoda trwa tak naprawdę dopiero chwilę.

Jak wyglądała Twoja praca dyplomowa?

DK: Metalu nie było prawie wcale, znalazły się tam za to rośliny, książki. Były to kompozycje a właściwie instalacje eksperymentalne. To był dla mnie bardzo ważny moment, w którym koncentrowałam się na odkrywaniu czegoś, co jest dla mnie istotne, co siedzi we mnie i przedstawieniu tego światu zewnętrznemu. Było to dla mnie spełnienie ówczesnego czasu. Z rezultatu byłam bardzo zadowolona. Inaczej było później, po skończeniu studiów, kiedy to musiałam poradzić sobie sama i odnaleźć się w realiach. Niestety, po skończeniu studiów trafiłam na kryzys, był to rok 2001/2002 i nie było w tym czasie żadnych instytucji, które mogłyby pomóc mi w otworzeniu własnej działalności. W tym czasie padały galerie, a z uwagi na to, że zrobienie wystawy nie równa się z zapłaceniem rachunku, musiałam poszukać sobie jakiegoś innego rozwiązania. Przykładem może być Amberif – jest tam galeria projektantów, miejsce przeznaczone dla artystów, gdzie można pokazać swoje prace i nawiązać kontakty. Na targi przyjeżdżają ludzie z całego świata. Jest to impreza o wysokim standardzie, bardzo profesjonalna. Amberif pociąga za sobą pokaz mody i różnego rodzaju konkursy. Tylko jeden raz wzięłam udział w pokazie i jeden raz w konkursie.

{gallery}bursztyn{/gallery} 

Kiedy i dlaczego postanowiłaś zostać twórcą biżuterii?

DK: Chyba sama tak naprawdę tego nie wiem (śmiech). Zawsze mnie ciągnęło do form małych i użytkowych, takich, które towarzyszą człowiekowi i sprawiają mu przyjemność. To są rzeczy, które można nosić, ale także mogące spełniać rolę obiektu towarzyszącego w życiu. Amulet to chyba za dużo powiedziane, a dekoracja za mało. Są to obiekty, które sprawiają radość i przyjemność. Nie tworzę wyłącznie biżuterii, czasem są to przedmioty na pograniczu form użytkowych z wykorzystaniem bursztynu.

 

Co jest twoja inspiracja?

DK: Głównie rośliny, ale nie przedstawiam ich dosłownie, a poza tym minerały i fraktale, oraz geometryczne formy. Poszukiwanie harmonii rytmu, ciszy i spokoju. Bursztyn doskonale z tym współgra, ponieważ ma działanie łagodzące, uspokajające, wywołuje pozytywne emocje. Jeżeli chodzi o wpływ innych artystów na moja sztukę, jest ich niemało, z każdego biorę po trochu. Często jestem porównywana do Mondriana albo Klimta ze względu na kolorystykę. Muszę powiedzieć, że nie tylko artyści mnie inspirują. Natchnieniem są mnie współcześni ludzie, bo każdy ma coś do przekazania. Osoby wrażliwe, lekarze, naukowcy, wszyscy ci, którzy mają wiedzę przekraczającą poza dostępny ogólnie materiał. Inspiruje mnie patrzenie na świat w bardzo charakterystyczny, dziecięcy sposób. Poza tym wrażliwość, niekoniecznie artystyczna, bo w każdym siedzi inny sposób widzenia i odbierania świata. Ostatnio sporo myślałam o sztuce ziemi i o Christo… a rezultatem jest malutka, spokojna biżuteria (śmiech).

Jak opisałabyś swoje prace?

DK: Moje prace nie są bardzo komercyjne, trafiają do kolekcji prywatnych, do muzeów, np. Muzeum Bursztynu w Gdańsku. Są to małe, proste formy jak koło i kwadrat.

Czy współpracujesz z innymi twórcami?

DK: Kiedyś mi się zdarzyło współpracować przy pokazie mody z projektantką Anną Wilczyńską. Parę lat temu współpracowałam ze szwedzkim artystą Lars’em Torvaldsson’em. Z Larsem robiliśmy noże, on robił ostrze a ja rączkę, to było proste. Każde z nas zajmowało się swoim zadaniem, nie mieliśmy najmniejszego problemu z dogadaniem się. Natomiast przy pokazie mody wszystko było na bieżąco konsultowane: co robimy, co pokazujemy. Nieustannie omawialiśmy projekt, aby wszystko współgrało. Pokaz nazywał się „Sercodupy”, ale nazwa została ocenzurowana i zmieniona na „Sercrealia”. Chodziło o ukazanie tego, co nosi się sercu, ale także tego, co pozostaje obojętne, i jakie zachowuje się w tym proporcje.

Jak sama siebie oceniasz – artysta, projektant czy rzemieślnik?

DK: Powinnam być wszystkim po trochu, na pewno chciałabym być dobrym rzemieślnikiem. Chciałabym też zamknąć się w jakiejś pracowni na rok, żeby ktoś czegoś nieustannie ode mnie wymagał.

Czy jesteś w pełni zadowolona z końcowych efektów swojej pracy?

DK: Tak, przeważnie jestem z nich bardzo zadowolona. Jeśli nie jestem, to psuję prace bądź je przerabiam. Ja sprzedaje swoje prace, więc muszę być z nich zadowolona, nie mogę sprzedać rzeczy, która mnie nie satysfakcjonuje. Muszę być do swojej pracy przekonana i w ten sposób daję na nią swojego rodzaju gwarancję.

Czy jakieś tradycje jubilerskie wpłynęły szczególnie na Twoja twórczość?

DK: Nie, wręcz przeciwnie. Bursztyn totalnie mnie odpychał, bo tu się urodziłam i kojarzył mi się jedynie z babcinymi koralami. Broniłam się wiec przed nim z całych sił.

Czy Twoje prace są konsekwencją i rozwinięciem jednej idei, czy są odzwierciedleniem panujących trendów i zmieniają się sezonowo?

DK: Zawsze jest idea – spokoju, rytmu i kontynuacji.

Czy często bierzesz udział w Amberifie? Gdzie się o nim dowiedziałaś i jak oceniasz targi?

DK: Udział biorę co roku. O imprezie dowiedziałam się od środowiska bursztynników. Najpierw zapisałam się do ich stowarzyszenia, później zaczęłam na bieżąco śledzić związane z bursztynem imprezy. Targi oceniam pozytywnie, chociaż dla mnie jest na nim wciąż za mało kolekcjonerów i galerników związanych z biżuterią nowoczesną i artystyczną. Bardzo mi tego brakuje. Nie mniej myślę, że te targi są dobrą drogą do stworzenia takiego właśnie rynku zbytu, bo sam bursztyn w dalszym ciągu jest źle kojarzony i niedoceniany. Gdy już dociera do galerii, często traktuje się go drugorzędowo, jest niewłaściwie eksponowany i traktowany jako pamiątkarstwo.

Czy próbowałaś sama zbierać bursztyn?

DK: Oczywiście. Robię to prawie codziennie, bo mieszkam tuż przy plaży, ale to, co znajduję to zaledwie maleńkie drobinki. Tylko raz udało mi się znaleźć większą bryłkę. Najczęściej kupuje bursztyn, czasem go dostaję.

Zawsze pracujesz w bursztynie?

DK: Tak, nawet codziennie, bo robię to, co lubię.

Jakie są plusy i minusy pracy w bursztynie?

DK: Plusem jest aromaterapia, minusem na pewno cena. Wartość sklepowa surowca bursztynowego w chwili obecnej potrafi osiągnąć nawet do 500 euro za kilogram w zależności od bryły. Czasem kruchość materiału może być minusem, ponieważ jeden ruch może zniszczyć całą pracę, trzeba wiec być bardzo uważnym.

Wystawiasz swoje prace zagranicą?

DK: Chyba nawet częściej niż w Polsce. W sierpniu będę miała wystawę w Kopenhadze, później w Barcelonie. Wystawiałam również m.in. w Indiach i Niemczech.

Jaka była konkursowa praca na Elektronosa?

DK: Była to bardzo delikatna praca i wyjątkowo pracochłonna. Robiłam to kilka tygodni. Słyszałam, że komisja konkursowa przestraszyła się jej, podobno bali się wziąć ją do ręki ze strachu przed tym, że się rozpadnie.

Z czym łączysz bursztyn?

DK: Z innym bursztynem (śmiech). Głownie z drewnem ze względu na bogactwo koloru, a co za tym idzie, tysiącem możliwości.

Jak zaopatrujesz się w drewno?

DK: Zdobywam je, ostatnio wykonałam jeden telefon i kolega mi przywiózł kawałek bardzo egzotycznego drzewa. Raz nawet zdarzyło mi się samej wykopywać niechciane, ponad dwudziestoletnie drzewo.

Dziękuję za rozmowę.
Justyna Truchanowska

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.