Jeśli nie chcesz mojej zguby, biżuterię kup mi luby – rozmowa z Anną Orską, projektantką biżuterii

Urodzona nad polskim Bałtykiem, od najmłodszych lat Anna Orska jest zdeklarowaną artystką. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, a od roku 2006 Doktor Sztuk Użytkowych w dyscyplinie projektowania biżuterii. Od 10 lat jest głównym projektantem marki W.Kruk, a od 2009 tworzy linię biżuterii sygnowaną własnym nazwiskiem www.orska.pl.

Entuzjastka zmieniających się trendów i urodzona optymistka. Wykłada projektowanie biżuterii na kilku uczelniach w Polsce. Największy sens tworzenia odczuwa w tych chwilach, gdy na przypadkowo spotkanych kobietach widzi biżuterię własnych projektów.
 
Swoje produkty nazwa Pani rzeźbami jubilerskimi. Jak udało się Pani wypracować takie podejście do projektowanej biżuterii?

AO: Biżuteria jest formą przestrzenną, dla mnie więc też i rzeźbą. Zresztą powstawanie koncepcji, czy poszczególnych już wzorów często zaczyna się w wosku czy w glinie. Od zawsze zajmowałam się rzeźbą, najpierw na studiach, potem również w pracy zawodowej. Dzisiaj już wiem, że rzeźba jest dla mnie czymś nie do zastąpienia podczas tworzenia. Uczy przestrzeni i pozwala na to, żeby dopasować formę do swoich wyobrażeń.

Do tego dochodzi też fakt, że projektuję biżuterię w pojedynczych egzemplarzach i w limitowanych seriach. To pojedyncze – unikatowe formy, często właśnie bardzo rzeźbiarskie.

Biżuteria Anny Orskiej

Z czego czerpie Pani inspiracje do swoich projektów?

AO: Inspiracje niejednokrotnie są zaskoczeniem nawet dla mnie samej. Pochodzą zewsząd, skąd tylko jest to możliwe. Czasami to luźny ciąg skojarzeń, myślę, że częściowo nawet nieuświadamianych. Czasami chęć pracy z niestandardowym dla jubilerstwa surowcami powoduje, iż staram się permanentnie poszukiwać ciągle to nowszych rozwiązań. Wiele koncepcji przywiozłam z podróży, zbieram je przypadkowo bądź czasami celowo drążę temat. Oprócz tego interesuje mnie rękodzieło i to nie tylko polskie. Biżuteria jest wyrazem moich poszukiwań, niestandardowej  technologii lub fascynacji nową kulturą, formą, czy wyjątkowym rzemiosłem. Bawię się tworzywami, materiałami dotychczas niestandardowymi dla jubilerstwa. Długo by wymieniać … tym bardziej, że recepty na poszukiwanie inspiracji nie mam.
 
Noszenie biżuterii było i jest domeną kobiet. Zauważyłam, że w Pani portfolio znajdują się ozdoby dla mężczyzn. Czy Pani zdaniem było to łatwe zadanie, czy raczej wyzwanie, aby sprostać męskim gustom?

AO: Jeśli projektuję na zamówienie dla dużej marki to oczywiście staram się dostosować do oczekiwań odbiorcy. Wówczas to bardzo duże wyzwanie. Sama lubię męską biżuterię, więc sprawia mi to ogromną frajdę. Tu rodzi się oczywiście pytanie co w dzisiejszych czasach jest dla mężczyzn, a co uniseksem. Ja osobiście staram się nie stawiać żadnych granic.

Która faza projektowania jest dla Pani najciekawsza?

AO: Na początku pracy jest błysk myśli, potem szkic, który rodzi projekt, model, a dopiero na końcu produkt jakim jest biżuteria. Przelewanie myśli na papier jest skuteczne, bo nie pozwala zapomnieć i utrwala to, co najbardziej ulotne. Każdy z tych procesów jest niezmiernie wciągający. Uwielbiam stan, kiedy oczami wyobraźni widzę już przedmiot, a jeszcze nie ma go w naszej rzeczywistości. Bardzo często uczucie błysku, kiedy koncepcja kolekcji jeszcze nie jest nikomu znana, a ja sama nie potrafię już o niczym innym myśleć, jest uczuciem nie do opisania. To rodzaj zapału, euforii, jakby rodzaj znaleziska, bliskiego odkrycia skarbu widzianego oczami dziecka.

Ale nie jestem przykładem klasycznego projektanta. Nie wiedziałam od razu, że będę projektować biżuterię. Po drodze zahaczyłam o modę, opakowania, meble, malarstwo, tkaninę artystyczną, marketing, itp. Dotarło do mnie jednak po latach, że wszystkie swoje zainteresowania, czy to chwilowe czy długotrwałe, mogę wykorzystać w biżuterii.

Lubię różnorodne tworzywa i technologie. Poznawanie ich umożliwia mi ciągły rozwój. Może kiedyś zatrzymam się przy jakimś temacie, tworzywie, technologii? Nie wiem. Na razie brzmi to dla mnie abstrakcyjnie. Mam jeszcze tyle do zobaczenia, poznania, zwiedzenia, hm… zrobienia.

Projektuje Pani dla marki W.Kruk. Jak zaczęła się ta współpraca?

AO: Do teraz pamiętam dzień, w którym trafiłam – przez przypadek – do fabryki W.Kruk po raz pierwszy. Od tego momentu wszystko się zaczęło, a było to przecież około 10 lat temu. Lubię to, co robię i realizuję swoje pasje. Projektuję to, co sama chciałabym na siebie założyć. Użytkować, a nie tylko oglądać przez szklaną szybę gabloty. To podejście do designu odpowiada mi najbardziej i uważam, że jest najtrudniejsze.

Zresztą odpowiednie połączenie właściwych ogniw: projektanta, produkcji i sprzedaży działa na plus dla firmy i osoby tworzącej. Dobrze zaprojektowany przedmiot szybko przynosi miłe efekty sprzedaży, a projektanci realizują w rzeczywistości swoje wizje, które produkowane są na większą skalę. W ten sposób i wilk jest syty i owca cała. Projektant się realizuje, a firma w tym czasie pachnie świeżością – nowatorstwem, podąża za trendami panującymi w modzie.

Biżuteria Anny OrskiejW maju tego roku we Wrocławiu została zaprezentowana Pani kolekcja Związki Węzłów, w ramach wystawy „Europa to nasza historia”. Co sprawiło, że wzięła Pani udział w tym projekcie?

AO: Pomysł wynika z jednej strony z własnych ambicji, z drugiej zaś z chęci przełamania najczęściej spotykanego, bardzo klasycznego myślenia o biżuterii. A powinien być to przecież świat tętniący innowacyjnością. Chciałabym poprzez projekty i akcje artystyczne zmusić ludzi do tego, by zerknęli na design z innej strony. Analizując dochodzę do wniosku, że jestem w jakimś ważny momencie swojej drogi. Pewnie nie ma to znaczenia dla Państwa, ale dla mnie same – tak. Szukam rozwiązań, permanentnie poszukuję. I zdecydowanie nie chodzi mi o twardą stronę biznesu, tylko o coś, co jest ponad tym wszystkim.

Biżuteria, podobnie jak moda, służy głównie kobietom. Co według Pani cechuje atrakcyjną kobietę? Czy biżuteria może pomóc i czy może też „zaszkodzić”?

AO: Dzięki temu jak wyglądamy, możemy wyrazić samych siebie, pokazać naszą wrażliwość, zdecydowanie czy awangardowe podejście do życia. I nie dotyczy to tylko kobiet. Miliony lat temu biżuteria była rodzajem amuletu, wierzono, że jest lekiem na całe zło, pomaga w zdrowiu i w chorobie, może przynieść myśliwemu powodzenie podczas polowania, itp. Dzisiaj rozumiana jest różnorodnie, może być pamiątką przekazywaną z pokolenia na pokolenie, pokazuje nasz status społeczny, jest odpowiedzią na ciągle zmieniające się trendy bądź podkreśla nasz wewnętrzny styl.

Bierze Pani udział w największych targach branżowych na świecie. Co jest najważniejsze w zaprezentowaniu biżuterii?

AO: Biorę w nich udział  nie jako wystawca, ale potencjalny klient. Pomagam stylistycznie jako konsultant. Analizuję zmieniające się trendy i podpowiadam jakie rozwiązania są najlepsze podczas wprowadzenia produktu na rynek.

Jakie doświadczenia zebrała Pani w trakcie imprez targowych? Czy udało się Pani odkryć coś, co było dla Pani zaskoczeniem?

AO: Myślę, że największym zaskoczeniem jest styl, który jest szalenie indywidualny, rozpoznawalny dla różnych zakątków świata. To fascynujące jak ogromnie różni się design ten włoski od skandynawskiego, i nie tylko.
 
Czy w biżuterii, tak jak w modzie, można wyodrębnić trendy? Czy jeśli istnieją, powstają one pod wpływem trendów mody?

AO: Trendy są pochodną naszego stylu życia. Są procesem przyczynowo-skutkowym tego, co dzieje się wokół nas na całym świecie. Oprócz tego, że zazwyczaj nieświadomi jesteśmy istnienia trendów globalnych, trwających po kilka – kilkanaście lat, mamy trendy sezonowe – te nam najbliższe. Nigdy one nie są na tyle konkretne, by można było określić je w jednym słowie, ale akurat to daje nam szeroki wachlarz możliwości podczas tworzenia. W każdym jednak sezonie mieszamy smaki, formy, kultury, tworzywa, wartości takie, które z pozoru wydają się nie do pogodzenia. Łączy przeciwieństwa, szukamy zaskakujących rozwiązań. Zestawiamy puzzle z odrębnych światów w jedną formę.

Nadszedł czas, w którym duża i wyrazista biżuteria mieszać się będzie z subtelną niewinnością świata mody. Najistotniejsze jednak jest to, aby nie bać się dużych naszyjników, pierścieni i bransolet, które powinny zdominować resztę naszego stroju.

Bizuteria Anny OrskiejBardzo mocno zauważalny jest ostatnimi czasy powrót do natury. Sama w swoich projektach proponuję kokonowe kolczyki wykańczane srebrem pozłacanym, plecione niczym nić pajęcza naszyjniki, czy kolie inspirowane winoroślą. Już od dawna kobiety chcą poprzez swój wygląd zaskakiwać, a czasem nawet szokować, ponieważ oryginalny image współgra z ich dobrym samopoczuciem.

Czasem dobrze jest prześledzić zmieniające się trendy na świecie. Dopiero wówczas widać jak ewoluuje świat. Jak ogromny wpływ na zmieniające się w modzie kolory i formy mają nowe technologie, religie i panująca sytuacja na świecie… Do tego wszystkiego należy wziąć pod uwagę jeszcze nas samych, nasze wartości, etykę i osobowość. Dopiero wówczas rozumiejąc ten proces przyczynowo skutkowy można mówić o aktualnych trendach, które niejednokrotnie zmieniają się na naszych oczach.

Projektowanie biżuterii to Pani pasja i forma artystycznego wyrazu, w której, jak sama Pani przyznaje, czuje się bardzo swobodnie. Jakie zajęcia, oprócz projektowania biżuterii sprawiają Pani radość?

AO: Jestem kobietą, która cieszy się z tego co przynosi jej życie. Bardzo często najszczęśliwsze są dla mnie drobne momenty, chwile. Z pozoru ulatujące gdzieś w codzienność. Odkąd zaczęłam dostrzegać i doceniać proste gesty – żyje mi się lepiej i pełniej.

Dziękuję za rozmowę i życzę wiele inspirujących natchnień.

Joanna Gulbinska

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.