Osz znaczy „PŁÓW”. Przekleństwo Stalina

Dziadek Szuhrat

Raniutko wyruszyliśmy do Fergany.

Na trasę wylotową zawiózł nas kierowca wdzięcznego pastora Sergiusza.

Osz znaczy płów. Przekleństwo Stalina.Kierowcą był Uzbek, więc zatroszczył się, aby na „wylotówce” podebrać dla nas uczciwego kierowcę. Okazuje się, że od 5 lat władze zabraniają podróżowania na Fergańską Dolinę autobusami. Można tam dojechać tylko mikrobusem lub taksówką. Pięciogodzinna podróż przez malownicze góry, z przełęczą na wysokości 2000 metrów, kosztuje 40 dolarów. Ceny jak widać nie są wygórowane.

W Warszawie żaden taksówkarz nie zgodzi się za takie pieniądze jechać w Góry Świętokrzyskie, a przecież są to porównywalne odległości. Naszym kierowcą okazał się dziadek Szuhrat.

Był na tyle rozmowny i dobry, że umówiliśmy się na wspólny powrót do Taszkientu rankiem następnego dnia. Prałat mógł pozostać w Uzbekistanie nie więcej niż 5 dni, w tym część weekendu. Na tyle pozwala prawo o rejestracji obcokrajowców. Oczekiwanie na rejestrację oznaczałoby obowiązek siedzenia w Taszkiencie bez żadnych wyjazdów za miasto. Na przełęczy jest coś w rodzaju kontroli granicznej, więc do Fergany bez paszportu byśmy nie dojechali.

Zrezygnowaliśmy więc z poniżającej policyjnej procedury rejestracyjnej.

Kontrolowano nas trzykrotnie. Wyczuwało się w gestach żołnierzy pogranicza nerwowość i skrupulatność. Zapisywali dokładnie nasze nazwiska jak potencjalnych prowokatorów. Wiele się mówi teraz, że właśnie zamieszki w Kirgizji spowodowali najemnicy z zagranicy.

Gdyśmy przemierzali po raz kolejny Angren zwróciłem uwagę na wioskę Ohunbabajew i zapytałem dziadka Szuhrata co znaczy ta nazwa, którą spotykałem rownież w Almalyku.

Osz znaczy płów. Przekleństwo Stalina.Dziadek opowiedział mi smutną historię uzbeckiego komunisty, który w latach 40-tych wybudował kanał irygacyjny w Ferganie długości ponad 100 km w 40 dni używając taniej siły roboczej. Jedynym instrumentem była łopata. Był ponoć analfabetą, ale dobrym mówcą i agitatorem. A, że był słabym politykiem, Szuhrat opowiedział mi przypisując temu generalnemu sekretarzowi sowieckiego Uzbekistanu rozgrabienie uzbeckiej ziemi. Wedle opowieści dziadka Szuhrata, Ohunbabajew zgodził się, aby podarować Kazachstanowi uzbecki obwód Czymkent (trzecie co do wielkości miasto kazachskie), dwa obwody (Osz i Dżalal-Abad) podarował Kirgizji, a wspomniany Hodżent – Tadżykistanowi. Ciekawa rzecz, że na terenie Kirgizji są trzy powiaty uzbeckie nieposiadające wspólnej granicy z Uzbekistanem i oddalone około 30 km od Fergany.

To właśnie te uzbeckie podarki dla Kirgizji stały się sceną strasznych czystek etnicznych wywołanych na zamówienie zbiegłego do Mińska ex-prezydenta Batajeva. Już od lat, uzbecka karta w południowych województwach Kirgizji jest umiejętnie wykorzystywana po to, aby osłabić centralne władze w Biszkeku.

Był to temat naszych rozmów i modlitw podczas pobytu w Ferganie.

Nie odwiedzaliśmy obozów jenieckich. Dziadek Szuhrat nie miał na to czasu.

Musiał się wyspać, aby następnego dnia o piątej rano zabrać nas z powrotem do Taszkientu.

Można rzec, zachowaliśmy się bardzo ostrożnie.

Msza w Ferganie

Osz znaczy płów.  Przekleństwo Stalina.Prałat, jak Odyseusz po wielu latach wędrówki, zastał w Ferganie jedna osobę, która go pamiętała.

Skład parafii z powodu gwałtownej emigracji Europejczyków zmienił się na tyle w odwiedzanych miastach, że znalezienie choć jednej osoby było wielkim wydarzeniem. W Taszkiencie była to organistka i dwie polonuski. W Angrenie nie znaleźliśmy nikogo ze starego składu. Podobnie miało być w Samarkandzie.

Nie umniejsza to jednak rangi i sensu tej nostalgicznej wizyty. Miałem wrażenie, że podobnie jak papież odwiedzając Łagiewniki w 2002 roku, prałat również chce się z tymi miejscami pożegnać.

Suchary w Samarkandzie

Do Samarkandy z Taszkientu wiedzie trasa szybkiego ruchu. To ojczyzna prezydenta Karimowa. On dba o te strony, podobnie jak Putin dba o rodzinny Petersburg.

Miasto pozostaje duchową stolicą kraju pomimo, że jak wspomniałem większość mieszkańców to Tadżycy. Nasz kolejny kierowca Bahtior („Szczęśliwiec”), to również Tadżyk.

Osz znaczy płów. Przekleństwo Stalina.Opowiedział nam, że miasto odbudowuje się w wielkim tempie, bo ze względu na planowane remonty al Kaaby w Mekce duża część pielgrzymów z krajów arabskich ma być za parę lat skierowana na tzw. „Mały Hadż”, do Samarkandy właśnie, do grobu al-Buchari i proroka Daniela (Daniyar).

W Samarkandzie jest też mogiła Tamerlana. Podobno za jego życia było w Samarkandzie 10 tysięcy chrześcijan i metropolia nestoriańskiego biskupa.

Tamerlan nie cierpiał chrześcijan i starał się zmusić ich do przyjęcia islamu.

W dużej mierze mu się to powiodło, ale w sztuce ludowej można zauważyć, że połączenie ośmiokątnych gwiazd tworzy w pustych polach wizerunek krzyża, co jest uważane za pomysł tajnych, prześladowanych przez Tamerlana chrześcijan.

Nie będzie żadną przesadą jeśli nazwę tę ziemię „ziemią męczenników”.

Oni wyginęli, ale stworzyli grunt po to, byśmy my na ich miejsce mogli powrócić. W trakcie pobytu w Samarkandzie Prałat nie chciał nic jeść. Prosił tylko o suchary, a gdy spytałem dlaczego, opowiedział jak w gułagu marzył, aby choć troszkę suchego chleba mieć przy pracy w ustach.

Ziyo

Ponieważ na podroż do Duszanbe potrzebna jest wiza nie mogłem dalej towarzyszyć Prałatowi. Z pomocą Bahtiora znalazłem kierowcę, który dowiózł naszych gości z Ukrainy i Austrii w okolice miasta Szahinzade, 70 km od Duszanbe, tadżyckiej stolicy. Tam mają spędzić kolejne trzy dni i do Taszkientu wrócić. Kierowca, który podjął się misji zawiezienia Prałata do Tadżykistanu miał na imię Ziyo, co po persku znaczy „Wspaniały”.

Mam nadzieję, że to symboliczne imię dla tego ostatniego etapu pielgrzymki po śladach misyjnych jakie pozostały po Prałacie jeszcze ciepłe w tak wielu miejscach pogrodzonej w zamęcie Średniej Azji.

Jakoś tak odwiedzając w Ferganie prawosławny kościół pewien batiuszka pół żartem pół serio wyrzekł opinię, że „nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale większość terrorystów to niestety muzułmanie”.

Być może z tego powodu tak ważne jest to, czego w tym terenie dokonał nasz Prałat. Może to co my próbujemy robić idąc jego śladami i jego przykładem kontynuować w tym kontekście nabiera specjalnej wagi i sensu. Malutko w tych okolicach jest chrześcijan, ale jako sól próbujemy trwać w imię pokoju, którego ta święta ziemia potrzebuje tak bardzo.

Tekst i zdjęcia: Ks. Jarosław Wiśniewski

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.