Wpław przez Kanał La Manche – rozmowa z Kasią Frąckowską

Kasia Frąckowska mieszka i pracuje w Londynie. 28 września 2010 roku podjęła się próby indywidualnego przepłynięcia Kanału La Manche wpław. Kilka tygodni wcześniej wzięła także udział w próbie grupowej. Powodami były osobiste wyzwanie oraz chęć zebrania pieniędzy dla instytucji charytatywnych w Polsce i Anglii. O tym jak się przygotowywała, jak przebiegły wyczyny pływackie i o swoich planach na przyszłość opowiada w wywiadzie dla Opinii.

Wiemy, że za decyzją o próbie przepłynięcia Kanału La Manche wpław stało przede wszystkim wyzwanie, ale też chęć pomocy innym. Z czym chciałaś się zmierzyć?

KF: Chciałam się zmierzyć sama ze sobą robiąc również coś, co sprawia mi radość. Oczywiście zmierzyłam się również i z żywiołem, ale generalnie była to próba charakteru, wytrzymałości, determinacji. 

Jak przygotowywałaś się do próby i ile czasu Ci to zajęło?

KF: Zaczęłam przygotowania w maju 2009 jak tylko zarezerwowałam pilota i uświadomiłam sobie, że teraz nie ma już odwrotu, że to już nie tylko takie sobie gdybanie, ale poważnie postanowione wyzwanie. Na początku pływałam w weekendy w Hyde Parku w klubie pływackim The Serpentine i 2-3 razy w tygodniu na basenie. Starałam się kontynuować treningi na wodach otwartych jak tylko mogłam najdłużej i na tyle, na ile mój organizm znosił spadającą temperaturę wody, czyli do końca października 2009. Niektórzy pływają na zewnątrz cały rok. Kiedy było już dla mnie za zimno, przeniosłam całość moich treningów na basen pływając po kilka godzin podczas każdego treningu, około 5 razy w tygodniu. Proces wydłużania czasu treningów i długości przepływanego dystansu następował dość szybko i moim celem było pokonywanie dystansu równego długości Kanału Angielskiego co tydzień, czyli około 32-34 kilometry.

Kasia Frąckowiak

Od maja 2010 roku wznowiłam treningi na akwenie otwartym, ale tym razem już w Dover z całą grupą aspirantów pragnących pokonać tę samą, czy też inne cieśniny. Pamiętam, że kiedy wchodziliśmy do wody na nasz pierwszy trening w maju, temperatura wynosiła zaledwie około 8 stopni i po 10 minutach sprintu wychodziliśmy pospiesznie z wody nie czując końcówek palców u rąk i nóg. To zdecydowanie nie należało do przyjemności, ale było konieczne do odpowiedniego przygotowania i aklimatyzacji w zimnej wodzie.

Jak sie później okazało, najgorsze było dopiero przed nami, bo po godzinnej przerwie, kiedy jeszcze ciągle trzęśliśmy się z zimna, musieliśmy wrócić do wody na kolejne 10-15 minut. I tak weekend po weekendzie, wraz z ocieplaniem się wody, nasze treningi się wydłużały. Kiedy osiągnęliśmy czas około godziny w wodzie, co nastąpiło na przełomie maja i czerwca,  rozkład pływacki nieco się zmienił i do wody wchodziliśmy już tylko raz. Pod koniec czerwca każdy z nas spędzał już w wodzie minimum 3 godziny, a temperatura wody wynosiła już około 14-15 stopni. Wydawało nam się, że jest to niesamowicie dużo w porównaniu do tego, z czym zmagaliśmy się na początku sezonu.

Nasze najdłuższe treningi to 7 godzin pływania w sobotę, po czym kolejne 6 godzin w niedzielę. W sumie 13 godzin spędzonych w wodzie podczas każdego weekendu, co wyłącznie miało nas przygotować fizycznie i psychicznie do próby przepłynięcia Kanału.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w trakcie przygotowań oraz podczas samej próby?

KF: Dla mnie osobiście najtrudniejsza była aklimatyzacja w zimnej wodzie, gdyż jestem osobą dość szczupłą i nie mam obfitej tkanki tłuszczowej, która chroniłaby mnie i moje narządy wewnętrzne przed utratą ciepła. Problemem było też dla mnie przybranie na wadze. Pochłaniałam duże ilości wysokokalorycznego i bogatego w węglowodany pożywienia, które dostarczało mi energii podczas treningów i odkładało się w postaci tłuszczu, ale kiedy przychodził weekend, a co się z tym wiązało intensywne i długie treningi w zimnej wodzie, mój organizm szybko spalał nagromadzoną w tygodniu tkankę tłuszczową. W normalnych okolicznościach byłby to świetny układ, ale w moim przypadku mijało się to z moim celem i każdego tygodnia rozpoczynałam wszystko od nowa.

Co sądzisz o uzyskanym przez siebie wyniku?

KF: 13 godzin i 41 minut spędzonych na płynięciu kraulem w 18 stopniowej wodzie, bez przerwy, to jest więcej niż mój sobotni i niedzielny trening razem wzięte i jestem ogromnie zadowolona z tego wyniku. Mimo, iż nie udało mi się ukończyć mojej próby, która została przerwana około 3 mil od brzegu francuskiego w trosce o moje bezpieczeństwo, to jestem ogromnie zadowolona z tego, co udało mi się osiągnąć! Nie jestem i nie byłam zła, czy smutna, że nie udało mi się ukończyć tej próby z takim skutkiem jakiego bym oczekiwała, ale jestem pod wrażeniem tego, że tak długo pozostałam w wodzie i tego jak długi dystans udało mi się pokonać.

Czego nauczyła Cię ta niesamowita przygoda?

KF: To wyzwanie nauczyło mnie tego, że nawet kiedy coś wydaje się praktycznie niemożliwe, to jednak jest to możliwe jeśli tylko podzieli się to na kawałki i odpowiednio przygotuje do poszczególnych aspektów takiego wyzwania. Ogrom tego wyzwania faktycznie przeraża, ale jeśli przygotowuje się do czegoś takiego przez odpowiednio długi czas i robi się postępy, czasem trochę wolniej, a czasem szybciej, to w rezultacie można osiągnąć o wiele, wiele więcej, niż się pierwotnie oczekiwało.

Kasia Frąckowiak

Oprócz tego poznałam wiele wspaniałych osób gotowych bezinteresownie dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, co uświadomiło mi iż sukces jednostki w przypadku sportów ekstremalnych, jakim jest pływanie długodystansowe na wodach otwartych, zależy od całej grupy osób, a nie tylko od samego pływaka.

Czy podjęta próba miała wpływ na Twoje życie osobiste lub zawodowe? Czy Twoje życie zmieniło się po podjętej próbie przepłynięcia Kanału? 

KF: Próba ta nie miała żadnego wpływu na moje obecne życie zawodowe, ale muszę przyznać, że wyrozumiałość szefa oraz wsparcie moralne koleżanek i kolegów z pracy zdecydowanie mi pomagały. Przynajmniej o pracę nie musiałam się martwić podczas moich treningów. Na szczęście praca i treningi ze sobą nie kolidowały, więc jeden problem miałam z głowy. Jeśli natomiast chodzi o moje życie osobiste, to ilość czasu potrzebna na treningi wpłynęła na niemalże całkowite ograniczenie kontaktów ze znajomymi. Dzięki Bogu za telefony i Internet, bo w przeciwnym razie straciłabym całkowicie kontakt ze znajomymi i rodziną. Teraz nadrabiam zaległości.

Jakie masz dalsze plany pływackie?

KF: Chciałabym kontynuować to co zaczęłam i jeszcze raz zmierzyć się z Kanałem La Manche. Absolutnie nie zraziłam się do tej cieśniny, gdyż osobiście nie traktuję wyniku mojej próby jako porażki, ale za wielkie osiągnięcie. Fakt, iż po półtora roku treningów, bez żadnego uprzedniego przygotowania, byłam w stanie wytrzymać prawie 14 godzin w wodzie, utrzymuje mnie w przekonaniu, że jestem w stanie tego dokonać, zatem chcę spróbować jeszcze raz. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy podejmę się ponownej próby, ale jest to taki mój prywatny niedokończony interes z kanałem la Manche. Myślę, że w 2011 roku spróbuję pokonać trochę krótszy, aczkolwiek niekoniecznie łatwiejszy dystans i być może za dwa lata wrócę do pierwotnych planów. Ale czas pokaże jak to się wszystko potoczy. Na pewno chcę kontynuować pływanie na akwenach otwartych, gdyż sprawia mi to ogromną przyjemność i pokonywanie kolejnych szczebli przynosi dużą satysfakcję, ale robię to dla samej siebie, a nie zawodowo czy z jakichkolwiek innych powodów.

Dla tych, którzy chcieliby pójść w Twoje ślady, w jaki sposób można nawiązać kontakt z osobami o podobnych zainteresowaniach? 

KF: Bardzo pomocną stroną internetową w języku angielskim jest sama strona Channel Swimmers and Pilot Federation (CS&PF), która dostarcza niemalże wszystkich niezbędnych informacji, udziela odpowiedzi na pytania, które powtarzają się co sezon i zadawane są przez wszystkich pływaków niezaznajomionych w tym temacie, a chętnych do przepłynięcia tej cieśniny.

Zachęcam również do czytania mojego bloga, którego prowadziłam w języku polskim podczas moich treningów. Dostarcza on bardzo wielu technicznych i organizacyjnych informacji odnośnie tego właśnie tematu. Moje przyszłe zmagania pływackie będę również opisywać na swoim blogu, więc dla wszystkich zainteresowanych będzie to najlepsze źródło informacji o moich osiągnięciach http://katarzyna-frackowska.blogspot.com/ . Jestem również chętna do podzielenia się moim doświadczeniem i informacjami z wszystkimi zainteresowanymi, a kontakt ze mną możliwy jest poprzez bloga.

Jakich rad udzieliłabyś kolejnym osobom, które chciałby podjąć się podobnej próby?

KF: Nie lekceważcie sił natury, zacznijcie trening i wszystkie przygotowania organizacyjne odpowiednio wcześnie. W przypadku Kanału la Manche należy zarezerwować pilota już 1,5 roku do 2 lat wcześniej. Praktycznie od tego zaczynają się całe przygotowania. Bardzo pomocne jest również znalezienie grupy pływaków do wspólnych treningów i to ze względu na szybsze postępy jak i własne bezpieczeństwo. Ogromnie ważne jest również przygotowanie psychiczne. Mówi się, że przygotowanie psychiczne to wręcz 80% sukcesu, a fizyczne to 20% i ja osobiście zdecydowanie się z tym stwierdzeniem zgadzam. Choćby nie wiem jak silni fizycznie będziemy, bez odpowiedniego podejścia psychicznego nie pokonamy nawet połowy założonego planu.

Dziękuję za poświęcony czas i życzę osiągania założonych celów. 

Joanna Gulbinska

Więcej o Kasi Frąckowskiej i jej pływackich zmaganiach można przeczytać w artykule Wpław przez kanał.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.