Rozmowa z Pavuem Ostrovskym

Czy masz jakieś obawy związane z przyszłą działalnością artystyczną?

Paveu OstrovskyPO: Miewam obawy i powracające lęki egzystencjalne związane z każdą płaszczyzną mojego życia.

Jak przygotowujesz się do występów?

PO: Nie mam żadnych uniwersalnych recept na udane występy. Wyznaczam sobie jakiś cel i staram się do niego dochodzić korzystając ze wszystkiego, czym dysponuję. Coraz lepiej znam swój organizm, jego możliwości i ograniczenia – wyciągam z tego wnioski i myślę, że wiem co robię. Poza tym we wszystkim, co robię jest sporo spontanu. Jeśli chodzi o moment tuż przed występem, to też nie stosuję tu żadnych reguł. Nie histeryzuję. Pamiętam, że czułem się dość osobliwie na castingu do „Mam Talent”. Byłem jedną z nielicznych osób, które przed wejściem nie panikowały, nie wykonywały histerycznych ćwiczeń rozśpiewujących albo równie śmiesznie wyglądających praktyk rozluźniających. Nie było ze mną przytulających przyjaciółek, ani mamusi nerwowo zaciskającej kciuki – jeśli komuś to pomaga, to spoko, ale na mnie nie działają tego typu techniki.

Nie boisz się, że muzyka, którą tworzysz jest raczej gatunkiem niszowym? Teraz na muzycznej scenie dominuje bardziej pop, itp…

PO: Nie boję się. Dużo zależy od promocji. Nie wydałem jeszcze żadnej płyty, więc tak właściwie ta sprawa jest nadal poza mną. Nie wiem jak będzie to wyglądało w moim przypadku, ale na szczęście mamy dziś Internet, co daje dużo więcej możliwości bezpośredniego dotarcia do słuchaczy. Poza tym jestem przekonany, że prawdziwie dobre rzeczy prędzej czy później się obronią – dlatego docelowo przede wszystkim chcę robić rzeczy dobre i ciekawe, a dopiero w dalszej kolejności popularne czy niszowe. Praktycznie od zawsze było tak, że dominował pop, tylko definicja tego słowa się zmieniała. Jeśli popem nazywamy to, co w danym czasie lata na okrągło w mediach komercyjnych, to dość biednie mamy w Polsce z tym „popem”… 

Nie tęsknisz za czasami kiedy to nikt nie rozpoznawał Cię na ulicy, nie zaczepiał?

PO: Nie tęsknię – wtedy było nudniej. Z drugiej strony teraz też nie ma aż takiego zawrotu głowy, żeby stało się to uciążliwe. Ludzie rozpoznają mnie, bo byłem w TV. Gdybym wstydził się tamtego wystąpienia, miałbym z tym spory problem, ale ja niczego się nie wstydzę i niczego nie żałuję.

Jak widzisz swoją karierę muzyczną? Czy chcesz podbić polską scenę muzyczną czy raczej wybić się za granicą?

PO: Chcę mieć możliwość robienia tego, o czym marzę. Chcę, żeby docierało to do ludzi, którzy nadają na tych samych falach, co ja – narodowość dowolna. [śmiech]

Jak powstają Twoje piosenki? Przychodzi Ci to zawsze z łatwością czy to raczej nagły przypływ inspiracji, weny?

Paveu OstrovskyPO: Przychodzi natchnienie, które staram się jakoś uchwycić. Czasami z jednym motywem chodzę po ulicach przez kilka dni. Rejestruję to na różne sposoby, w ten sposób najczęściej powstają moje pomysły na utwory. Trudno powiedzieć, czy z łatwością. Jeśli natchnienie jest silniejsze i czuję, że prowadzi mnie w dobrym kierunku, to praca idzie sprawniej. Są rzeczy słabsze, które bardzo szybko zarzucam. Nie lubię się zmuszać do robienia czegoś na siłę, stawiam na swobodę. Zajebiste rzecz wykluwają się też np. w wyniku jam-session na próbach!

Jakimi sukcesami możesz pochwalić się już na ten moment?

PO: Nie przepadam za tego rodzaju podsumowującymi pytaniami. Pewnie dlatego, że wszystkie dotychczasowe, udane posunięcia, traktuję bardziej jak preludium do tego, co będzie dalej. Najbardziej oczywistą odpowiedzią byłby mój udział w „Mam Talent”. Jasne – jeśli popatrzymy na to w wąskiej perspektywie samego programu. Patrząc w szerszym kontekście moich artystycznych marzeń i ambicji, był to raczej środek, a nie cel sam w sobie. Mam nadzieję, że tego rodzaju kroki torują drogę do sukcesu artystycznego.

Patrycja Rogowska i Judyta Knapik

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.