Między nami człowiekami – czyli folwark antropomorficzny

Mówią, że Stasia ma ptasi móżdżek oraz, że Władzia pisze jak kura pazurem. I chociaż ławo nam sobie wyobrazić mały móżdżek Stasi, to czy ktokolwiek w jakichkolwiek okolicznościach widział lub czytał kurze pismo? Czy w tajnych archiwach, powiedzmy X, znajdują się pilnie strzeżone manuskrypty jaśnie oświeconej kury? 

Powiadają też, że Bronek czy Jerzy mają wilczy apetyt. Mogą też dodać, że tak w ogóle człowiek człowiekowi wilkiem. Ale jak można wilczyć po człowieczemu i czym się to objawia? Czy warczeniem, gryzieniem, czy może wścieklizną? Gdy stwierdzimy, że Matylda to krowa, a Wojtek to świnia, czy znaczy to, że Matylda daje mleko, czy zwyczajnie i po prostu mówi muuuu? No i również co ta biedna świnia zawiniła, że ją porównują do Wojtka?

I tak można by sobie wyliczać różne barwne folkowe porównania, które niewątpliwie wynikają z pradawnej obserwacji natury przez zwykłego szarego obywatela. Taki człowiek z odległej przeszłości, pozbawiony dostępu do systematycznej i zreformowanej edukacji, czerpał swoją wiedzę o świecie z otoczenia. Bez egzaminów gimnazjalnych, matury oraz nawet bez znajomości alfabetu, taki człowiek miał zaskakująco wysoko rozwinięty zmysł hierarchii – pewnie stąd zwierzęta z porównań najczęściej symbolizują cechy niższe i stąd negatywne. W Anglii hierarchia ma stosowną folkową nazwę pecking order, którą na polski można by przełożyć jako porządek dziobania. Według tego porządku, ten wyżej w szeregu ma przywileje pierwszeństwa, a więc i pogardy z jaką odnosił się do tych niżej. W ten sposób najwyraźniej człowiek uznał, że stojąc na wyższym poziomie łańcucha pokarmowego mógł sobie drwić ze zwierząt i tak niesprawiedliwie stereotypowo potraktować pewne ich cechy. 

Oczywiście trudno dokładnie określić skąd wzięły się owe krzywdzące, głównie dla zwierząt, porównania skoro zwierzęta: nie zdradzają, nie niszczą reputacji innych zwierząt, a tym bardziej nie obmawiają nawet najbardziej wrogich im gatunków. Zwierzęta, nie pastwią się nad innymi zwierzętami (no może trochę koty), nie polują dla sportu i nie krzywdzą innych zwierząt ze względu na ich wyznanie, czy poglądy na świat. Zwierzęta, jakkolwiek terytorialne, nie prowadzą wojen na szeroką skalę i nie zagarniają zakątków ziemi, które są bardziej żyzne lub obfitują w bogactwa naturalne. Zwierzęta nie uprawiają żadnych form terroryzmu, ani nie narzucają swojej filozofii innym zwierzętom (może z wyjątkiem pingwinów z Madagaskaru), ani też nie nadużywają gościnności Matki Ziemi (produkując, na przykład, tysiące ton trudnych do utylizacji odpadów). 

Zwierzęta nie posiadają kodów moralnych, ale też nie postępują tak niegodnie jak ludzie. Dlaczego więc, mówimy, że Mańka to głupia gęś, a Cześka to, za przeproszeniem, su… (she dog). Następnym razem więc, zanim ponownie nazwiemy kogoś osłem czy baranem, może warto zastanowić się czy nie będzie to niestosowne i szowinistyczne. Czy nie warto przyjąć zasady, że zwierzęta są cool, a ludzie nieco mniej. W ramach puenty, można by zaproponować przyrównywanie pewnych cech ludzkich do przedmiotów nieożywionych, tu przytoczę znane nam dobrze powiedzenie „głupi jak trep”. Analogicznie można by snuć: wysoki jak tyczka, cienki jak patyk, gruby jak beczka, albo wymyślić nowe: groźny jak granat w kieszeni, nawija jak papier toaletowy, wściekły jak pralka na resorach, słania się jak parasol na wietrze, ale czy te przedmioty zasługują na użycie w takich kontekstach… Ostatnią alternatywą byłby nazwanie kogoś po imieniu: no ty to się zachowujesz, jak TY, lecz, czy ten zaimek zabrzmi jak epitet – dość przekonująco? 

Izabela Dixon

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.