„Publiczność daje nam najwięcej wiatru w żagle” – rozmowa z Piotrem Brzychcym, liderem Kruka

Kruk rozgrzewał publiczność przed takimi zespołami jak, m.in. Deep Purple, Santana, UFO, Thin Lizzy czy Uriah Heep. Czy znajomości z tymi wykonawcami w jakiś sposób pomogły Krukowi? Wielokrotnie mówiłeś, że po koncertach wręczasz im swoje płyty, więc czy oprócz przyjemności słuchania Waszych dokonań, Wy też na tym korzystacie?  

Kruk, Piotr Brzychcy, foto Przemysław Kokot

PB: Gramy przed nimi ciągle, więc to mówi samo za siebie. Znają nas i niemal zawsze po koncercie dostajemy pozytywne słowa otuchy od naszych mistrzów. Jeśli muzycy, którzy przyczynili się do postawienia największych monumentów rockowych tego świata dodają ci otuchy, to nie ma większego kopa. Nasza korzyść, jaką czerpiemy z tych występów, to przede wszystkim ogrom nauki od najlepszych. Widzisz jak działa cały ten mechanizm koncertowy, masz okazję zetknąć się z rozpędzoną machiną, która już działa jak szwajcarski zegarek. Przy tym świadomość spełnienia marzeń jest tak budująca, że nie tracisz czasu, aby czynnika budującego szukać gdzieś indziej. Dzięki tym wielkim zespołom pokazujemy się przed fantastyczną publicznością, która dla tej naszej muzycznej opowieści jest nadzwyczaj łaskawa. Czasem zastanawiam się dlaczego tak jest i wniosek jest prosty, oni są nami, a my jesteśmy nimi. Nie ma żadnych barier, stanowimy jeden monolit. Każdy z nich mógłby stać na scenie i każdy z nas być na publiczności. Kochamy muzykę i to jest podstawowa więź i radość.

Często podkreślałeś, że Twoim niedoścignionym marzeniem było stanąć na jednej scenie z Ritchiem Blackmorem. Jak z perspektywy czasu widzisz konfrontację marzenia z rzeczywistością? 

PB: Nie jest do końca tak, że chciałbym stanąć z Ritchiem na jednej scenie, bo chyba nie byłbym w stanie nic zagrać [śmiech]. Moje kolana mają określoną wytrzymałość. Gdybym jednak chciał być przez chwilę niepoprawnym marzycielem, to skłaniałbym się w stronę uczestniczenia w koncercie, na którym Ritchie zagra rocka, od początku do końca. Jak widzisz, moje marzenia w tym kontekście nie są zbytnio wygórowane, ale i tak niemalże nieosiągalne.

Jak Wasze płyty odbierane są zagranicą? Jest jakieś odbicie zainteresowania Krukiem w koncertach?

PB: Od samego początku z uwagi na fakt, że te płyty ukazują się w wersjach anglojęzycznych, mamy swoje miejsce na rynku zagranicznym. Mnóstwo pozytywnych recenzji, pochlebnych opinii i zacnych porównań… na przykład do zespołów Behemoth, Vader, czy Riverside. Jeśli porównują nas do zespołów, które zagranicą mają znaczenie, to znaczy, że jest dobrze. Często też pojawia się hasło, że jesteśmy najlepszym polskim zespołem rockowym i choć mam spory dystans do tego typu kategoryzowania, to i tak wyciągam radość, która znów daje motywację. Jest sporo różnych chęci do tego, aby Kruk zagrał poza granicami naszego kraju, ale póki co nie było takiej opcji z uwagi na różne przeciwności losu. Mam jednak ogromną nadzieję, że wkrótce się to zmieni.

Jak oceniasz swoją publiczność na przestrzeni dotychczasowej działalności Kruka?

Kruk, Piotr Brzychcy, foto Przemysław Kokot

PB: Bywam na wielu różnych koncertach i znakiem jakości danego koncertu, zaraz po tym jaki dany wykonawca ma potencjał sceniczny, jest właśnie publiczność. Publiczność na koncertach ikon rocka to społeczeństwo wymagające, posiadające wyobraźnię i chęć odkrywania nowych lądów oczywiście w jasno określonym obszarze. Myślę, że to dlatego dają nam takie fory i myślę, że to właśnie dzięki tej publiczności wciąż istniejemy. To oni dają nam najwięcej wiatru w żagle, to oni kupują nasze płyty, chodzą na nasze koncerty, a nawet chcą się z nami przyjaźnić i wspierać nas. Zawsze i wszędzie podkreślałem, że Kruk, to nie jest mój zespół, to jest zespół tych wszystkich ludzi dobrej woli, którzy czują tak samo i widzą to samo. Mam ogromna nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.

Pytany o ulubionych wykonawców jednym tchem wymieniasz Deep Purple, Led ZeppelinBlack Sabbath. Czy to oznacza, że nie interesujesz się niczym innym poza hard rockiem i latami ’70?

PB: Oczywiście, że się interesuję. Muzyka lat 70-tych to dla mnie fundament, coś, na czym się wychowałem i wzorowałem jako muzyk, ale nie jestem tym całkowicie ograniczony. Słucham niemalże wszystkiego, kocham bluesa, ale nie pogardzę dobrym deathmetalem. Lubię pop w dobrym wydaniu, ale nie odpuszczam gdy mogę męczyć dobry thrash metal. Nie przepadam za country, ale za to przekonałem się do neu metalu. Czy jest jakiś gatunek muzyczny, którego nie lubię? Tak, to większość hip hopu i sztuczny (zazwyczaj) polski pop, który można śmiało wpisać w kategorię disco polo.

Przypuszczam, że obecnego składu Kruka nie zamieniłbyś na żaden inny, ale popuśćmy wodze fantazji: gdybyś miał moc sprawczą stworzenia swojej grupy marzeń, z kim chciałbyś zagrać? Powiedzmy, że wybór nie musi się ograniczać tylko do żyjących muzyków.

PB: Dołączyłbym do Deep Purple [śmiech] oczywiście z nieodżałowanym Jonem Lordem.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na koncertach Kruka.

PB: Ja również dziękuję i do szybkiego spotkania. Pozdrawiam gorąco.

Anna Jankowiak

Oficjalna strona Kruka: www.kruk.art.pl

Zdjęcia z koncertu udostępnione dzięki uprzejmości Przemysława Kokota Moment in Time.

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.