„Nie ma prawdziwego życia w fałszywym świecie” – rozmowa z Yogim Langiem, wokalistą RPWL

Dwa lata po ukazaniu się na rynku płyty „Beyond Man And Time”, światło dzienne ujrzało kolejne wydawnictwo niemieckiej grupy RPWL. Płyta, na którą warto było czekać nie tylko z uwagi na bardzo świeże brzmienie, ale też wielowątkową warstwę tekstową, która od samego początku penetruje zwoje mózgowe. Koncerty na trasie „Wanted” też okazały się dalekie od tego, czego można było się spodziewać, bo oprócz najnowszej płyty zagranej w całości, fani zespołu są świadkami przedstawienia opowiadającego o ludziach dążących do prawdy, prześladowanych przez różnorodne instytucje. W wywiadzie dla magazynu Opinia, Yogi Lang opowiada o tajemniczej substancji, która pozwala przebić się przez świat kłamstw i iluzji, o koncept-albumie, którego nigdy nie chciał nagrać i jego szczególnej więzi z Polską.

Bardzo często gracie koncerty w Polsce. Co czujesz za każdym razem gdy tu przyjeżdżasz?

YL: Zawsze z ogromną przyjemnością tu wracamy. Polska, to obok Niemiec i Holandii pierwszy kraj, w którym graliśmy. Pamiętam, że nasz pierwszy koncert w Polsce zagraliśmy w Poznaniu. Później, podczas pierwszej trasy, odwiedziliśmy także Warszawę. Tutaj zawsze jesteśmy serdecznie witani. Do dziś czuję się zaszczycony, bo gdy wydaliśmy pierwszą płytę, grano ją w stacjach radiowych w całej Polsce! Wszyscy, którzy jej słuchali sprawili, że Polska stała się dla nas wyjątkowa. Przyjazd do Polski jest zawsze czymś szczególnym, to tak jakbyśmy wracali do domu.

Yogi Lang - RPWL, foto Jakub Żaczkiewicz

Zbliżacie się do końca trasy. Jak oceniasz reakcję publiczności na „Wanted”?

YL: Chcieliśmy zrobić dalszą część „Beyond Man And Time”, bo czuliśmy, że to płyta bardzo teoretyczna. Publiczności trudno było wgryźć się w koncerty w takiej formie, w jakiej graliśmy na ostatniej trasie. Na „Wanted” chcieliśmy osiągnąć efekt tu i teraz, coś bardziej realistycznego. Naszym celem było zaangażowanie całego zespołu w treść płyty przy równoczesnym zaangażowaniu naszej publiczności. Stąd wziął się pomysł na „poszukiwanych” przed rozpoczęciem koncertu – mam na myśli całe to zamieszanie z informacją rzuconą przez organizatora, że części zespołu nie ma w klubie i koncert się nie odbędzie. Chodziło o to, żeby wybić ludzi z ich bezpiecznej strefy biernego uczestnictwa i sprawić, żeby zdali sobie sprawę gdzie są i co tu robią. Bardzo nas cieszy, że „Wanted” spotkało się z tak pozytywnym odbiorem. To trochę inna płyta od „Beyond Man And Time” – ta była kolorowa jak bajka, podczas gdy „Wanted” jest bardziej „namacalna”. Tak też odbierają ją słuchacze, co bardzo mnie cieszy, bo właśnie taki efekt założyliśmy.

Czy nagrywanie „Wanted” różniło się czymś od nagrywania innych płyt RPWL? Co sprawiało Ci największą frajdę?

YL: Różnica dotyczy głównie historii zawartej na płycie. „Beyond Man And Time” była barwną opowieścią naszpikowaną alegoriami i obrazami. Jeśli wyobrazisz sobie tę płytę jako obraz, to podczas jej produkcji malowaliśmy ją tu i ówdzie kolorami tak, by powstało wielobarwne dzieło. „Wanted” była raczej czarno-białym filmem. Wiedzieliśmy, że musimy iść w bardziej surowym kierunku, szukaliśmy więc tego wyjątkowego brzmienia gitary, które pasowałoby do utworów na płycie. Mój przyjaciel powiedział mi, że jego zdaniem powróciliśmy do korzeni i początków naszego grania. I tak myślę, że chyba ma rację, bo proces był prosty: mieliśmy pomysł, poszliśmy do studia i od razu nagraliśmy płytę. Przy produkcji byliśmy skupieni na stworzeniu odpowiedniego klimatu na płycie, a nie na jej kolorowaniu. I rzeczywiście dochodzą mnie słuchy, że brzmienie tej płyty jest zbliżone do tego z początków naszego grania. Jestem szczęśliwy, że płyta została tak dobrze przyjęta.

W warstwie tekstowej dotykasz trudnych tematów. Często takich, z którymi większość ludzi nawet nie chce się mierzyć. Szukasz tematów, czy pozwalasz im, by same Cię znalazły?

Kalle Wallner - RPWL, foto Jakub ŻaczkiewiczYL: Przyznam szczerze, że nigdy nie chcieliśmy nagrywać koncept-albumu. Nawet w przypadku „Beyond Man And Time” nie przyszło nam to do głowy. Dopiero podczas produkcji jakoś samo tak wyszło. Jest taki moment, w którym coś tworzysz i ciągniesz pracę za sobą, a nagle wszystko się zmienia i widzisz ją przed sobą. I w dodatku sama gdzieś cię prowadzi. Tak właśnie było z płytą „Beyond Man And Time” kiedy nabierała kształtu koncept-albumu, a gdy nadawaliśmy jej ostateczne szlify, zdecydowaliśmy, że chcielibyśmy przenieść kwintesencję jej treści w nasze tu i teraz. I o tym opowiada „Wanted”.

„Beyond Man And Time” jest opowieścią o sile jaka tkwi w nas, ludziach – istotach podlegających ewolucji. Bazuje na jednej myśli, że wszystko to, w co wierzysz i co widzisz musi być w tobie samym, bo w przeciwnym razie ani tego nie widzisz, ani w to nie wierzysz. Przenieśliśmy tę myśl na „Wanted”, gdzie odkryliśmy pewną substancję, która po użyciu pozwala wyjść z alegorycznej jaskini Platona. Innymi słowy, weszliśmy w posiadanie substancji, która prowadzi cię do czystej prawdy życia. Żadnych iluzji ani złudzeń. Nie ma tam miejsca nawet na religię, bo religia w głównej mierze opiera się na tym, w co wierzysz. Zakładając, że to, w co wierzysz jest w tobie samym, pojawia się wróg zwany zinstytucjonalizowaną religią, czyli kościoły, ale też inne władze. Nie wiem czy w Polsce macie podobne zjawisko, ale w Niemczech występuje bardzo dziwna rzecz, szczególnie podczas wyborów. Kiedy ludzie mają wybór, zawsze skłaniają się w kierunku lewej strony. Są skupieni na pomocy innym. Natomiast głosowanie, to już zupełnie inna historia, bo swoje głosy oddają na konserwatystów albo tych, którzy popierają ruchy nacjonalistyczne. To też wychodzi od tego, że wierzymy ludziom. Pojawia się ktoś, kto jest bardzo sprytny, ma dobrą promocję i już ludzie mu wierzą. Wiara w ludzi jest efektem naszej kultury i przypuszczam, że może wywodzić się z odległych czasów monarchii. Myślę, że teraz powinniśmy się skoncentrować na wiedzy. Zadawać pytania: kto napisał twoją Biblię? O czym tak naprawdę mówią politycy? Jakie fakty kryją się za ich czynami?

Tak jak wspominałem, na „Wanted” dysponujemy substancją, dzięki której wyzbywamy się wszelkich iluzji! Przez to oni zaczynają nas tropić i stajemy się poszukiwani. Na pewno widziałaś podczas koncertu, że planujemy ostateczny atak przez rozprzestrzenienie substancji. Przez cały czas uruchomiony jest licznik, który dochodząc do zera, uwalnia ją. Jest też inny poziom narracji w całej tej historii bycia poszukiwanym. Sartre powiedział, że „nie ma prawdziwego życia w fałszywym świecie”. Kiedy zaczyna brakować legalnych rozwiązań, co wtedy pozostaje, by powiedzieć ludziom prawdę? Chcemy pomóc światu, ale nie jesteśmy w stanie, bo legalne sposoby się wyczerpały. Jest wiele aspektów tej płyty, ale to, na czym nam zależy, to zmusić ludzi do przemyśleń.  Każdy może wierzyć w co chce, to indywidualna sprawa. To, na co chcę zwrócić uwagę to fakt, że w pewnym momencie ludzie przestają myśleć. Dla mnie to dziwne, że, przykładowo, ludzie czytają Biblię, ale nie wiedzą kto ją napisał. Czy to nie zdumiewające? O tym właśnie opowiada ta płyta.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.