„Cicho, cichutko, cichuteńko” – rozmowa z prof. Tomaszem Bąkiem

A jak często się zdarza, że ma pan do czynienia z pacjentami, którzy nie mówią po angielsku, więc nie można porozumieć się ani z nim, ani z rodziną?

TB: Zdarza się, chociaż na ogół jest ktoś w rodzinie, z kim można porozmawiać po angielsku, można też się porozumieć przez tłumacza. Pamiętam, że mój pierwszy pacjent w całej karierze medycznej był z Somalii. To jest ciekawa anegdotka, pracowałem wtedy na oddziale psychiatrycznym w Szwajcarii, pierwszym językiem tego pacjenta był somalijski, mówił też trochę w oromo, no i troszeczkę po amharsku i arabsku, na tym koniec. Nie było na miejscu nikogo, kto by znał te języki. Nie wiedzieliśmy, co robić. Chcieliśmy wykluczyć schorzenia fizyczne i mój szef mi mówi, ze trzeba zrobić nakłucie lędźwiowe – było to moje pierwsze nakłucie lędźwiowe w życiu. Więc ubieram się w fartuch, pocę się strasznie i drżę, bo nie wiem, jak mam to zrobić, wbijam igłę, wyszło trochę płynu, wiec nakłucie było sukcesem, wszystko więc w porządku. Tydzień później znaleźliśmy tłumaczkę, która była z Somalii i mówiła bardzo dobrze po niemiecku. Powiedziała nam: „on mi powiedział, ze tydzień temu przeprowadziliście rytuał szamański i on się później bardzo dobrze poczuł”. „Jaki rytuał szamański?”, pytamy. „No, jeden z lekarzy ubrał się w coś, potem wszedł w trans, zaczął się pocić, potem pacjenta coś krótko bolało i szybko wszystko mu przeszło”. Patrząc obiektywnie, rzeczywiście można by zinterpretować nakłucie lędźwiowe jako rytuał szamański: najpierw lekarz się specjalnie przebiera, bo psychiatra w Szwajcarii nie nosi się na ogół białego fartucha, w tamtej sytuacji rzeczywiście drżałem i się pociłem ze strachu, co pacjent uznał za trans, a rytuały szamańskie często są związane z bólem. To jest bardzo dobry przykład nieporozumień kulturowych.

Nasz serwis informacyjny jest skierowany nie tylko do osób dwujęzycznych, jest też ma za zadanie opowiadać o osobach dwujęzycznych. Więc jeszcze chciałybyśmy zapytać o pana dwujęzyczność, pana historię stawania się dwujęzycznym.

TB: Powiedziałbym, że jestem ofiarą losu i przykładem straconych możliwości. Mianowicie moja mama była ze Śląska, mówiła po niemiecku, mój ojciec był ze Lwowa, więc mówił po polsku trochę z akcentem lwowskim, mówił też płynnie po niemiecku, ponieważ pochodził z rodziny, w której była tradycja orientowania się „na Wiedeń”. Dlatego też bez problemu mógłbym się wychowywać dwujęzycznie, ale moi rodzice byli przekonani, co zresztą było popularnym poglądem w tamtym czasie, że dwujęzyczne wychowanie jest niebezpieczne, bo dziecko może na końcu dostać schizofrenii albo żadnego języka się nie nauczy porządnie itd. Przy czym moi rodzice byli lekarzami, wiec nie można powiedzieć, że był to przesąd ludzi bez wykształcenia, to był powszechnie obowiązujący pogląd i też oficjalne stanowisko służby zdrowia, psychologów, logopedów. Urodziłem się w czasie, kiedy w Kanadzie dopiero zaczynały się pierwsze badania, Peal i Lamberta, które pokazały, że dwujęzyczność może nawet nieść ze sobą coś pozytywnego. Moi rodzice więc zawsze starali się unikać mówienia po niemiecku, ale zawsze kłócili się po niemiecku, żebym ja nie rozumiał, co oczywiście budziło moje zainteresowanie. Ponadto mama zawsze mi śpiewała niemieckie piosenki, bo nie znała polskich, ale znała różne arie operowe, Schuman, Schubert… Na szczęście nie było teorii, że Schubert wywołuje schizofrenię (śmiech). Więc w dzieciństwie byłem osłuchany w  niemieckim, ale nigdy aktywnie nie mówiłem. W wieku lat 17 wyjechałem z rodzicami do Niemiec i zostałem, wtedy niemieckiego nauczyłem się bardzo szybko.

Ale w tej chwili posługuje się Pan na co dzień przynajmniej dwoma językami?

TB: W pracy posługuje się oczywiście angielskim, w domu przede wszystkim hiszpańskim, ponieważ moja żona jest Hiszpanką. Bardzo mi zależy, żeby moja córeczka nauczyła się polskiego, dlatego unikam angielskiego w domu, a kiedy jestem z nią sam, mówię z nią tylko po polsku. Więc powiedziałbym, że przez pierwsze dwa lata polski był jej najsilniejszym językiem, teraz trochę ustępuje angielskiemu.

A dlaczego tak panu zależy, żeby dziecko było wielojęzyczne i znało język polski?

TB: Z wielu przyczyn, nie tylko ze względu na rozwój poznawczy. Dla mnie przede wszystkim ze względów uczuciowych, nie wyobrażam sobie, że miałbym mówić z dzieckiem po angielsku. Po hiszpańsku jeszcze by uszło, ale nie po angielsku, bo to jest bardzo zimny język nauki, który jest wyjątkowo niedobry do wyrażania uczuć.

…dla osoby, która nie jest urodzona w angielskojęzycznym środowisku?

TB: Nie, nawet dla osoby, która jest w nim urodzona. Po prostu angielski ma bardzo mało możliwości wyrażania uczuć, język polski jest pod tym względem niesamowicie bogaty, wystarczy popatrzeć chociażby na zdrobnienia. Język polski ma dwa stopnie zdrobnień, i to nie tylko rzeczowników, ale też przymiotników i przysłówków, można powiedzieć na przykład cicho, cichutko, cichuteńko. Zanim zacząłem się uczyć innych języków, nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielkie bogactwo mamy w języku polskim. W ten sposób można wyrażać drobne niuanse emocjonalne, które po angielsku na przykład wyraża się, podnosząc głos, bo nie ma środków czysto językowych, gramatycznych. W hiszpańskim nie ma aż tyle zdrobnień, ale jest trochę, można powiedzieć – tranquillo, tranquillito, ale przysłówki zdrabnia się rzadko.  A po angielsku brakuje zdrobnień zdecydowanie.

Czy to znaczy, że Anglosasi są mniej uczuciowi?

TB: Moim zdaniem tak, kultura anglosaska przez stulecia zajmuje się tym, jak najlepiej chować uczucia. Najlepiej ich nie mieć, ale jak się już ma, to należy je schować. Dlatego uczuciowo odpowiada mi znacznie lepiej język hiszpański, mimo ze nauczyłem się go dopiero po czterdziestce i mowie nim mniej płynnie niż po angielsku.

Dziękujemy za rozmowę.

Joanna Durlik
Joanna Kołak
Zofia Wodniecka

Tomasz H.Bąk (Thomas H. Bak) – neurolog, prezes World Federation of Neurology Research Group on Aphasia, Dementia and Cognitive Disorders, wykładowca na Uniwersytecie w Edynburgu. Zajmuje się relacjami między językiem, poznaniem i chorobami neurodegeneracyjnymi oraz znaczeniem różnic kulturowych dla diagnozy neuropsychologicznej. Na początku 2015 roku opublikował tekst pokazujący, ze używanie dwóch języków przez całe życie spowalnia niekorzystne zmiany poznawcze związane ze starzeniem się. Jego oficjalna strona: http://www.ppls.ed.ac.uk/people/thomas-bak

 

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons
Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu
Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach
konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”
realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne
wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym
informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie
„Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych

 

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.