„Bo w Polsce wszystko temu sprzyja!” – rozmowa z Elżbietą Ławczys

Moim założeniem było, by język polski pojawiał się w spotkaniu z innym człowiekiem, w zabawie i we wspólnym działaniu – mówi Elżbieta Ławczys, językoznawca, logopeda, blogerka, mama dwujęzycznych dzieci, a także organizatorka obozu w Gruszowie w województwie małopolskim, w którym wzięły udział polskie dzieci mieszkające za granicą.

Jak udał się pierwszy turnus?

EŁ: Przytoczę wypowiedzi rodziców: nowe przyjaźnie, aktywny wypoczynek, fajna atmosfera, intensywny czas, inspirujące rozmowy, świetna zabawa, integracja i radość. A turnus – według ich słów – był: rodzinny, na luzie, niepowtarzalny, wspierający, rozgadany, budujący, motywujący, polski, swojski, zaskakująco efektywny, głośny i radosny. Ja mogę dodać, iż dla mnie był intensywny, dziecięco-beztroski i przyjazny.

Jak narodził się pomysł, aby wysyłać polskie dzieci zza granicy do Polski na obozy językowe? Co odróżnia obóz, w jakim Pani ostatnio uczestniczyła, od obozów językowych, na jakie jeżdżą dzieci uczące się np. niemieckiego?

EŁ: Na moim blogu dwa lata temu umieściłam wpis o wakacjach (dwujezycznosc.blogspot.co.at), zgromadziłam w nim pomysły na wakacje „po polsku”. Następnie, w dyskusjach i rozmowach z rodzicami pojawił się temat wyjazdów wakacyjnych. Okazało się, że dla małych dzieci (polskich rodzin z małymi dziećmi zza granicy) nie było żadnych ofert. W tym roku w Polsce pojawiły się osoby, z którymi można było podjąć współpracę przy organizacji takiego wypoczynku. Zostałam poproszona o opiekę merytoryczną, której podjęłam się z wielką przyjemnością, ponieważ sytuacja małych dzieci i rodzin z małymi dziećmi dwujęzycznymi to bardzo bliski mi temat, zarówno ze względów zawodowych, jak i osobistych. Dzięki tej współpracy powstał program, który realizował dwa moje założenia merytoryczne – po pierwsze pokazywał kulturę Polski, tradycje, piękne miejsca, polskie zabawy i przede wszystkim ludzi, którzy we wszystkich sytuacjach mówią po polsku: czyli język polski w działaniu! Po drugie umożliwił SPOTKANIE rodzin i dzieci, które są w podobnej sytuacji społecznej, rodzinnej, którą warunkuje życie w dwujęzycznym otoczeniu: czyli język polski w komunikacji z innymi. I to jest też główna cecha odróżniająca nasze wakacyjne spotkania od typowego obozu językowego: moim założeniem było, by język polski pojawiał się w spotkaniu z innym człowiekiem (dorosłym, dzieckiem), w zabawie i w działaniu. Zajęcia stricte językowe były, ale było ich niewiele. Spotykaliśmy się także „stolikowo” przy pisaniu dzienniczków wakacyjnych. Nie przyjechaliśmy tam wszyscy po to, by dzieci UCZYŁY się polskiego, przyjechaliśmy, by rozbudzić w nich chęć komunikacji po polsku, by działały w tym języku, by bawiły się po polsku, by „ŻYŁY z nami po polsku”.

Gdzie miały miejsce obozy?

EŁ: W Małopolsce, w gospodarstwie agroturystycznym w Gruszowie. Jeden z naszych pomysłów zakładał, żeby wykorzystać naturalną ciekawość dzieci – ciekawość natury, zwierząt, zabaw w ogrodzie – do nauki języka. W takim otoczeniu dziecko dobrze się bawi, w takich miejscach życzliwość ludzi jest bardzo widoczna, w takich miejscach żyje tradycja.

Ile dzieci wzięło w nich udział? Skąd przyjechały?

EŁ: Na każdym turnusie mamy miejsce dla 10 rodzin z dziećmi. Dzieci było około 20 na każdym z turnusów. Rodziny na pierwszym turnusie przyjechały z Anglii, Irlandii, Szkocji, Finlandii, Niemiec, Francji, USA. Na drugim podobnie, plus Rosja, Szwecja i Hiszpania.

Jakie atrakcje czekały na dzieci? Jaki był plan dnia?

EŁ: Każdego dnia na dzieci czekały różnorodne atrakcje i zajęcia. Przyjeżdżali do nas różni goście. Dzięki temu dzieci miały możliwość kontaktu z różnymi osobami, które mówią po polsku. Były też wycieczki, w ramach których uczestnicy mogli zwiedzać atrakcyjne miejsca Polski – np. Kraków, Wieliczkę. Plan dnia był więc wypełniony po brzegi, każdego dnia inny – oczywiście udział w „atrakcjach” nie był obowiązkowy. Zarówno dzieci i rodzice wyjechali nieco zmęczeni, ale też zadowoleni.

Jak dobrze dzieci uczestniczące w obozie znały polski?

EŁ: Znajomość języka polskiego u dzieci była bardzo zróżnicowana – z różnych względów. Sytuacja rodzinna i społeczna każdego dziecka jest zupełnie inna, inna jest ekspozycja na język polski w kraju zamieszkania, różny był też wiek dzieci. Trudno więc porównywać ich znajomość języka. Było kilkoro dzieci mówiących doskonale po polsku. Zdumiewająco szybko dzieci zaczęły mówić po polsku między sobą. Nie używały do komunikacji innych języków (z wyjątkiem rodzeństw, które niekiedy mówiły ze sobą po francusku i po angielsku); doskonale rozumiały swoją sytuację – że język polski jest czymś, co je łączy. Chętnie też rozmawiały z dorosłymi. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, bo to pokazało nam, że wraz z rodzicami stworzyliśmy idealne warunki, aby zachęcić je do komunikowania się w języku polskim. Nieliczne dzieci potrzebowały więcej czasu – szczególnie dotyczyło to tych młodszych, dla których kontaktowanie się z otoczeniem w języku polskim było ważnym przeżyciem emocjonalnym.

Co Pani zdaniem było największą wartością tego obozu? Jaką korzyść odniosły dzieci, a jaką rodzice?

EŁ: Po rozmowach z rodzicami wnioskuję, iż najważniejszą wartością były spotkanie z innymi rodzinami, które są w podobnej sytuacji językowej, a także szeroki wachlarz atrakcji, jaki towarzyszył obozowi. Każda rodzina była zadowolona z innych punktów programu: a to z zabaw dziecięcych, a to ze spotkań mam, z wycieczek, z otaczającej natury, ze swobody, jaką daje wieś, z zajęć językowych, z pisania dzienniczka, z rozmów. Każdy potrzebował czegoś innego. Dzieci odniosły podstawową korzyść – świetną zabawę z rówieśnikami, cudownie spędzony czas, wspaniałe wspomnienia z wakacji, z Polski. To oczywiście procentuje wzrostem prestiżu Polski w ich oczach. Dzięki temu chętniej mówią po polsku, chcą utrzymać kontakty z nowymi kolegami, starsze dzieci nawet chcą się uczyć czytać i pisać po polsku. To wielki sukces. Rodzice mogli zobaczyć swoje dzieci w czasie zabawy z polskojęzycznymi dziećmi, dzięki temu poznali możliwości komunikacyjne własnych dzieci, zobaczyli, jak sobie radzą w sytuacji, kiedy muszą mówić po polsku. Rodzice spotkali się też z innymi rodzicami, dobrze się poczuli w swoim towarzystwie, bo doskonale wzajemnie się rozumieją. Ich sytuacja – życie w dwukulturowym i dwujęzycznym otoczeniu – ma swoje odzwierciedlenie w ich zachowaniach i w zachowaniach ich dzieci. To spotkanie utwierdziło ich w poczuciu: „nie jestem sam”, „mam z kim porozmawiać”, „on mnie rozumie”, „oni mają podobnie”. Rozmowy dały im rozeznanie, jak radzą sobie inni, w podobnej sytuacji i to jest wielka wartość tych spotkań.

Czy przerodzą się one w imprezę cykliczną?

EŁ: Tego jeszcze nie wiemy. Prawdopodobnie tak.

Co Pani zdaniem należałoby zmienić, aby obozy były jeszcze lepsze w przyszłym roku?

EŁ: Jest kilka punktów i organizacyjnych, i merytorycznych, które chcemy ewentualnie zmienić. Mamy mnóstwo pomysłów ulepszenia programu, zajęć językowych i konsultacji indywidualnych. Jednego nie ma potrzeby zmieniać – rodzin, które chcą przyjeżdżać: są one wyjątkowe, mocno i entuzjastycznie zaangażowane w rozwój językowy i emocjonalny swoich dzieci. Jest to ważne i bardzo pozytywne doświadczenie płynące z tego spotkania. Dziękuję jeszcze raz wszystkim uczestnikom i współorganizatorom za cudowny czas spędzony w Polsce. I jeżeli się spotkamy w przyszłym roku – będzie równie pięknie, a nasze dzieci będą wspaniale się bawiły i coraz lepiej mówiły po polsku. Bo w Polsce wszystko i wszyscy temu sprzyjają!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Karol Chlipalski

Elżbieta Ławczys – doktor językoznawstwa, nauczyciel języka polskiego (też jako obcego); logopeda; Polka,  mieszkająca w Niemczech, wcześniej kilka lat w Austrii; mama 3 dzieci dwujęzycznych; autorka wielu książek dla dzieci do nauki czytania w języku polskim. Współkoordynatorka projektu „Kluby Tutusia” skierowanego do rodzin polonijnych. Od trzech lat prowadzi blog o dwujęzyczności i dwukulturowości: www.dwujezycznosc.blogspot.com

 

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons znanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.