„Chicago się zmienia” – rozmowa z Ewą Koch i Alicją Nawarą ze Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce Północnej

O sytuacji szkolnictwa polskiego w mieście, o którym niegdyś mówiono, że jest drugim największym skupiskiem Polaków po Warszawie – opowiadają Ewa Koch i Alicja Nawara ze Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Ameryce Północnej.

Czy kiedyś było łatwiej uczyć polskiego dzieci w Chicago?

Ewa Koch: Było o tyle łatwiej, że kiedyś duży procent uczniów w każdej klasie stanowiły dzieci, które niewiele wcześniej przyjechały z Polski, mówiły po polsku, a także często umiały już trochę pisać i czytać. Sytuacja ta powodowała, że poziom znajomości języka u reszty uczniów podnosił się. Dzieci, które już tu się urodziły, miały kolegów, którzy stymulowali ich rozwój językowy, pomagali im.

Teraz jest inaczej?

EK: No właśnie. W zasadzie wszystkie nasze dzieci są już tutaj urodzone. W starszych klasach zdarzają się jeszcze takie, które urodziły się w Polsce. W naszej szkole średniej mamy tylko jedną dziewczynę, która przyjechała tu, gdy miała 10 lat. To jest dziecko z dość dobrą znajomością polskiego. Wiadomo, że jej postępy językowe są inne niż tych dzieci, które się tutaj urodziły.

Kiedy przyjechała do Chicago ostatnia fala emigrantów z Polski?

EK: W latach 90., kiedy Amerykanie wprowadzili loterię wizową. Później też były możliwości sprowadzania rodzin. Wówczas imigracja Polaków była bardzo nasilona. Potem, po roku 2000 to się skończyło. Konsul powiedział mi, że jak przyszedł w 2008-9 roku kryzys, 70 tys. Polaków wyjechało z Chicago do Polski. Z tym, że nie wiadomo, ile z nich potem wróciło.

Co jeszcze zmieniło się na niekorzyść w kontekście nauczania języka polskiego?

EK: Kiedyś były polskie dzielnice, to też pomagało. Dziecko, które się tutaj urodziło i było wychowywane w polskim otoczeniu, miało kontakt z językiem polskim na okrągło: poszło do sklepu, sklep był polski, poszło do biura podróży z mamą, w biurze podróży wszystko załatwiało się po polsku. Teraz polskie dzieci są rozproszone, mieszkają na przedmieściach. Chicago się zmienia. Szkoła, w której pracuję jest przy jedynej polskiej bazylice w Ameryce, św. Jacka. Od niej wzięła się nazwa „Jackowo”. Kiedyś każdy emigrant, który przyjeżdżał na północną stronę miasta, zatrzymywał się na Jackowie. 32 lata temu powstała tam polska szkoła. 16 lat temu, gdy zostałam jej dyrektorem, chodziło do niej 760 dzieci, w tej chwili mamy tylko 200. A to przede wszystkim przez to, że zmieniła się dzielnica. Zrobiła się hiszpańska, zostali tu głównie tylko starsi Polacy, dla których wyprowadzka nie wchodziła w grę. Zresztą teraz poziom zamożności w tej dzielnicy się podnosi, ale już nie dzięki Polakom. Może  Polacy tu kiedyś wrócą?

Jakie jeszcze nastąpiły zmiany?

EK: Rodzice często więcej pracują, więc mają rzadszy kontakt z dziećmi. A przez nowoczesne technologie te kontakty stały się uboższe. Mama może spędzać z dzieckiem dużo czasu, ale wtedy dziecko robi coś na iPadzie, a mama na facebooku. Potem się okazuje, że wprawdzie dziecko było z mamą prawie cały dzień, rzeczywista rozmowa trwała nie więcej niż 10 minut.

A czy zakres materiału, jaki przekazują nauczyciele uczniom też się zmniejszył w porównaniu z tym, co było dawniej?

Alicja Nawara: My musimy być bardzo elastyczni jako nauczyciele. Wszystko zależy od tego jakie mamy dzieci w danej klasie. Czasem trafia się klasa, z którą można bardzo dużo zrobić. Są dzieci, które mają bogate słownictwo. Czasem jednak trafiają się klasy złożone z dzieci mówiących bardzo słabo po polsku i to ogranicza możliwości nauczyciela. Nauczyciel musi przekazać im podstawowe fakty, ale musi to zrobić w sposób jak najbardziej przystępny. Często to jest tak, jakby uczyć je niemal obcego języka.

Ile jest obecnie polskich szkół w Chicago?

EK: Trudno mi powiedzieć, nie chciałabym podawać konkretnej liczby, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna. W zeszłym roku było ich 45, a w tym wiemy już, że mają powstać kolejne nowe.

Czyli pomimo braku nowych imigrantów z Polski powstają jednak nowe szkoły?

EK: Powstają, ale niestety z rozbicia starych. To nie jest specjalnie zdrowy objaw.

Jakie są tego przyczyny?

EK: Często personalne. Nie chciałabym jednak mówić o konkretnych szkołach, bo nie zawsze wiemy dokładnie, co się wydarzyło. Ale mieliśmy taki przykład, że była szkoła, która miała obchodzić okrągły jubileusz, a raptem z tej szkoły powstały trzy. Jedna z nich zachowała nazwę, a dwie mają już inną.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.