O ramadanie dłuższymi zdaniami – rozmowa z Janet van Hell, profesor językoznawstwa i psychologii z Penn State University

Szczerze mówiąc nie uważam, żeby to kwestia znajomości języka była największym problemem dzieci chodzących do szkoły na emigracji – mówi Janet van Hell, profesor językoznawstwa i psychologii z Penn State University, badaczka dwujęzyczności, matka dwujęzycznych córek, które będąc w szkole podstawowej przeżyły przenosiny z Holandii do Stanów Zjednoczonych.

Czego naukowcy nie wiedzą o dwujęzyczności i czego koniecznie powinni się dowiedzieć?

JvH: Było prowadzonych sporo badań nad tym, jak dzieci uczą się dwóch języków naraz, ale wiemy zaskakująco niewiele na temat tego, jak uczą się drugiego języka dzieci w nieco starszym wieku – wówczas, gdy już rozwinęły znajomość pierwszego języka. Rzeczywistość jest taka, że większość osób dwujęzycznych poznaje swoje języki sukcesywnie, jeden po drugim, czy to na skutek emigracji, czy poprzez naukę w szkole. Proces ten powinien być badany nie tylko przez pedagogów, aby ulepszyć metodykę nauczania, ale także celem badań powinno być poznanie neuronalnych i poznawczych jego podstaw.

Jakie są przyczyny tej luki w naszej wiedzy?

JvH: Wynika ona przede wszystkim z faktu, że również niewiele wiadomo o tym, jak przebiega nauka pierwszego języka na tym etapie. Ten cały przedział wiekowy, wykraczający poza okres wczesnoszkolny, nie uzyskał dotąd wystarczającej uwagi ze strony badaczy. Wiemy stosunkowo dużo na temat nauki pierwszego języka od niemowlęctwa, aż do okresu wczesnoszkolnego, ale rozwój językowy wcale się na tym etapie nie zatrzymuje! Ma miejsce i później, aż do wczesnej dorosłości, a nawet i jeszcze dłużej. A my ciągle niewiele wiemy na temat tego, co dzieje się w okresie szkolnym. I to zarówno w odniesieniu do pierwszego, ale też i drugiego języka.

Czy jest to związane z jakimiś trudnościami, na jakie napotykają badacze?

JvH: Myślę, że po prostu nie ma tradycji takich badań. Patrząc z szerszej perspektywy, należy również zauważyć, że badania nad dwujęzycznością z perspektywy poznawczej i neuronalnej to dość młoda dyscyplina. Od czegoś trzeba było zacząć.

Czy zrozumienie, w jaki sposób dzieci w wieku szkolnym przyswajają drugi język jest naprawdę tak ważne? Dlaczego?

JvH: Myślę, że jest bardzo ważne. Weźmy przykład emigrujących Polaków. Część z nich bierze ze sobą dzieci, które następnie zostaną „zanurzone” w drugim języku, poznając go w szkole. A emigrujące dzieci tworzą coraz większą grupę społeczną.  Dodatkowo, coraz więcej dzieci, które nie są migrantami, uczy się w sposób intensywny w szkole obcego języka. Włożono wiele wysiłku, żeby badać efekty tego procesu, ale wiemy bardzo mało na temat neuronalnych i poznawczych jego uwarunkowań – jak to się odbywa? Jeśli więc chcemy empirycznie, bądź teoretycznie wyjaśnić cały ten wysiłek, jaki jest wkładany w naukę języka, musimy zdobyć większą wiedzę o tym, jak dzieci uczą się drugiego języka, jak przebiega ten proces, kiedy wieńczy go sukces. Jest to szczególnie ważne w kontekście zmian demograficznych, jakie mają obecnie miejsce zarówno w Europie, jak i poza nią.

Czy wiedzę zdobywaną w laboratorium można wykorzystać w praktyce pedagogicznej? Zazwyczaj jest przepaść między tym, co nauka wie o procesie uczenia, a tym co udaje się praktycznie zastosować w szkolnictwie.

JvH: Myślę, że do pewnego stopnia obowiązkiem badacza jest to, aby jego wiedza dotarła do szkół. Ale także zadaniem szkół jest aby tę wiedzę zaabsorbować, coś z nią zrobić. W zeszłym roku przeprowadziliśmy szkolenia dla nauczycieli w tutejszym okręgu szkolnym (State College Area School District) i stwierdziliśmy, że nauczyciele bardzo chcą dowiedzieć, jak dzieci przyswajają sobie drugi język.

Czego dowiadują się nauczyciele w czasie takich szkoleń? Może jakiś przykład?

JvH: Często omawiam np. jedno z badań, które przeprowadziliśmy w Holandii. Dzieciom, które uczestniczyły w 60-godzinym kursie angielskiego, w ramach tego badania zaprezentowaliśmy im  zdania zawierające błędy gramatyczne, a także podobne – bez błędu. Dzieci miały za zadanie wskazać na kartce (zakreślając właściwą ich zdaniem odpowiedź) czy dane zdanie jest poprawne gramatycznie czy nie. Prawdopodobieństwo udzielenia poprawnej odpowiedzi wynosiło 50 proc. i taki był mniej więcej był poziom trafności dziecięcych odpowiedzi. Tymczasem, gdy pokazywaliśmy dzieciom zdania na ekranie komputera sprawdzając reakcje mózgu na poprawne i niepoprawne konstrukcje zdaniowe, zauważyliśmy, że były one podobne do tych rejestrowanych u dzieci o bardziej zaawansowanej znajomości języka. Oznacza to, że u tych dzieci po 60-godzinnym kursie języka, mózg rozpoczął już pracę polegającą na przyswojeniu sobie danej struktury, choć nie ujawniło się to jeszcze w teście przeprowadzonym metodą tradycyjną.

To bardzo ważna informacja. Gdy nauczyciel widzi wyniki, które dostarcza test „papierowy”, myśli sobie: „hm, niewiele dzieci się nauczyły” i to może być dla niego dość demotywujące. Tymczasem na podstawie obserwacji reakcji mózgu wiemy, że coś tam się dzieje, że dzieci są już na dobrej drodze, aby zacząć rozróżniać formy poprawne od błędnych. Tego typu wyniki wskazują też, że dzieci przyswajają sobie język wcześniej, niż wcześniej by nam się wydawało.

Czy wyniki tego typu badań powinny trafiać do szkół po to, aby nauczyciele wiedzieli, jaki efekt przynosi ich praca? Czy może – myśląc nieco futurystycznie – pomiar pracy mózgu przyda się w przyszłości do pomiaru postępów, jakie dzieci osiągają w danym przedmiocie?

JvH: Zdecydowanie ważniejsze wydaje mi się przekazanie tych informacji nauczycielom. Wydaje mi się, że wciąż nie  chcemy rezygnować ze sprawdzania wiedzy dzieci przy pomocy kartki i ołówka. Nie sądzę, aby w dającej się przewidzieć przyszłości szkoły były na tyle bogate, aby stać je było na badanie każdego dziecka przy pomocy EEG (śmiech). Bardzo ważne jest to, aby nauczyciele byli świadomi, że nawet na bardzo wczesnym etapie nauki, dzieci aktywnie przetwarzają informacje im przekazywane. To ważniejsze, niż danie szkołom kolejnego narzędzia do pomiaru wiedzy u dzieci.

A co nauka może zrobić dla dzieci migrujących?

JvH: Wiemy bardzo niewiele o ich rozwoju językowym, czyli mamy tu do czynienia z podobnym problemem do tego, o którym wspominałam przy okazji nauki języka obcego w szkole. Tę lukę należy uzupełnić. Dodatkowo, trzeba pamiętać, że nabywanie języka dzieci migrantów to bardzo szeroki temat, badając go trzeba wziąć pod uwagę szerszy kontekst zjawiska. Często dzieci migrantów pochodzą z rodzin mniej wykształconych, można zatem, oczekiwać, że poziom znajomości pierwszego języka przez takie dzieci może różnić się od średniej właściwej dla kraju ich pochodzenia. To dość zaskakujące, jak w niewielu badaniach wzięto także pod uwagę znajomość pierwszego języka u badanych dzieci. Tymczasem nabywanie drugiego języka odzwierciedla rozwój tego pierwszego. To wymaga zupełnie innego sposobu myślenia niż w przypadku badań prowadzonych z udziałem dorosłych, którzy są np. studentami uniwersyteckimi, w których przypadku można śmiało założyć, że ich znajomość języka jest na dobrym poziomie, inaczej nie dostaliby się na uniwersytet.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.