Rozstrzygnięcie konkursu Opinii „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”

Zawsze zaskakujecie nas ilością konkursowych zgłoszeń i odpowiedzi, ale tym razem nasze redakcyjne biurko trzasnęło z hukiem pod naporem laptopa z Waszymi mailami i komentarzami na Facebooku.

Zapytaliśmy Was za co cenicie lub co zawdzięczacie Tomaszowi Beksińskiemu. Wybór tej jednej odpowiedzi był niezwykle trudny, ale po naradzie ustaliliśmy, że nagroda w postaci książki „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy” powędruje do 

Agnieszki Kalczyńskiej.

Serdecznie gratulujemy, a wszystkim z całego serca dziękujemy za podzielenie się z autorem książki i z Opinią Waszymi wspomnieniami o Tomaszu Beksińskim.

Oto nagrodzona odpowiedź:

Dzięki Beksińskiemu (Tomaszowi, jego ojcu można i należy oddawać pokłony za malarstwo osobno) mogłam posłuchać doskonałej muzyki inaczej bardzo trudno dostępnej wówczas w Polsce. Pamiętam jego „Proszę przygotować kasety 90-tki, bo płyta ma 44 minuty”. Robił też przerwy na przełożenie kasety. Tomek dbał, by nie wchodzić na nie swoim głosem – dobrze się je nagrywało. Fantastycznie opowiadał o tekstach i ukochanych zespołach. Rozumiał, że niektórzy, tak jak i on sam, bez muzyki po prostu nie mogą żyć. Świetnie, że dziś się pamięta, ile dobrych kapel zaprezentował. Tomasz ukształtował mój gust muzyczny. Obecnie już nikt nie prowadzi takich audycji, ale i już prawie nikt nie tworzy takiej muzyki, jaką on popularyzował. Były to czasy odtwarzania całych płyt, które w domach nagrywało się na taśmę. W ten sposób skompletowałam m.in. całą wówczas dyskografię Joy DivisionThe Cure. Czekałam i nagrywałam. Czekałam z biciem serca na tę audycję z wciśniętymi klawiszami start, rec, pause, po czym puszczałam z namaszczeniem przycisk pause i nagrywałam… Za całe płyty Depeche Mode również zawsze będę mu wdzięczna. Teraz mam je na CD, ale wtedy… On potrafił namalować obraz muzyką… Tworzył niezapomniane klimaty i uczył odczuwać muzykę… Nie zapomnę jego audycji w ‘88, może ’89, gdy nieco po północy włączyłam radio i po raz pierwszy usłyszałam nieziemski, anielski głos Lisy Gerard. Wtedy to pokochałam na lata Dead Can Dance i to była także zasługa Tomka.

Obecnie wszystko jest płaskie i umaczane w patologii lub wywodzące się z patologii – brak w tym duszy tylko rynsztok, ulica, wszechobecne zło. Chciałabym chociaż na jeden dzień przenieść się do lat ’89 lub początku ‘90 XX wieku, ponieważ były to ostatnie dwie dekady, kiedy muzyka rockowa miała szczerość. Sam Beksiński przewidział to, że wraz z nadejściem XXI wieku nastąpi popkulturowa katastrofa, jakiej wcześniej nie było. On nigdy nie doczekał programów talent show pokroju „Idola” oraz tych wszystkich noworockowych, niestrawnych zespołów. Miał rację. Po roku 2000 zaczęła się degrengolada współczesnego świata i kultury. Era totalnego sprostytuowania wszystkich i wszystkiego. Czasy, w których przetrwanie wymaga od człowieka wydobycia z siebie wszystkiego, co najgorsze – egoizmu, bezwzględności i pogardy dla innych. Gdyby Tomek żył w dzisiejszych czasach, byłby bardzo nieszczęśliwy, jak sądzę.

Filmy, książki, wywiady o nim są potrzebne, ale wszystko to nie ma takiego znaczenia. Znaczenie ma głos Tomka, audycje aż po senne majaki, wwiercające się w mózg późno w nocy. To mnie ukształtowało, mój mrok i moją ciemną stronę, moją duszę i część mojego życia. Pamiętam głos Tomka, choć mija już tyle lat, żyje we mnie i będzie żył wraz ze mną aż do naszego spotkania. Z jednej strony mam nadzieję spotkać Go gdzieś tam, z drugiej widzę pustkę, która zapadnie, gdy zamknę oczy po raz ostatni.  

Tomek Beksiński był moim idolem. Wysłuchałam prawie wszystkie audycje prowadzone przez niego, a w szczególności w radiowej Trójce. Od jego śmierci praktycznie nie słucham Trójki, bo choć jest wiele znakomitości, to Tomka nikt nie zastąpi. Pozostały mi tylko kasety z jego głosem wraz z muzyką, którą prezentował. A te tłumaczenia tekstów, dialogów filmowych, zwłaszcza niezapomnianego Monty Pythona. Najgorsze jest to, że wraz z nim umarła „Trójka pod księżycem” i magia jego audycji, które były jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, jego komentarze jego tembr głosu. Pozostały nie do podrobienia. To tak jak skończył się program „Sonda” po śmierci red. Kamińskiego i red. Kurka. Istnieją ludzie wybitni, obdarzeni mega talentem i mega charyzmą, a po ich odejściu pozostaje pustka. Facet miał naprawdę niesamowity gust muzyczny. Teraz po latach doceniam i widzę to jeszcze wyraźniej. Muzyka której słuchał, idealnie pasowała do tego, co nosił w sercu. Zaraził mnie tą swoją pasją. Była i jest niesamowita. Dziękuję mu za to bardzo i żałuję, że nie ma go już z nami, ale go doskonale rozumiem… Może przynajmniej tam jest mu lżej. Szkoda, że tak szybko i absurdalnie odszedł…

Wszystkim życzę, aby walczyli o swoje szczęście, mimo przeciwności losu. Warto sobie na pewnym etapie swojego życia uświadomić, że na niektóre sytuacje, zdarzenia i tak nie mamy wpływu, więc trzeba je sobie odpuścić. Znaleźć swój azyl, szczęście… Do minimum ograniczyć kontakty z ludźmi, którzy działają na nas toksycznie, sprawiają, że stoimy w miejscu. Zmiana swojego nastawienia do życia, spojrzenie na nie z większym optymizmem i dystansem, poszukiwanie tego, co może uczynić nas lepszym i szczęśliwszym sprawi, że nasze życie nabierze barw!

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.