„Bardzo chcielibyśmy mieć target, ale i tak w niego nie trafimy” – rozmowa z zespołem Highfly
Highfly to czwórka młodych, utalentowanych i pełnych zapału dżentelmenów podbijających (powoli, lecz konsekwentnie) polską scenę muzyczną. Na ich siódmym koncercie w warszawskim klubie VooDoo publiczność krzyczała: „jeszcze jeden!”. Zagraliśmy już cały materiał, więc może jeszcze raz pierwszy numer – był najdawniej, to pewnie już nie pamiętacie! – zaproponował wokalista w przebraniu Kermita z Ulicy Sezamkowej.
Zespół składa się z trzech grajków (Grosz – gitara basowa, Jan Jeronim – perkusja, Michał – gitara elektryczna) i jednego śpiewajka – Korzenia. Pomimo prawdziwej pasji do muzyki, nie traktują siebie zbyt poważnie w roli jej twórców i potrafią się dobrze bawić grając. Widać to zwłaszcza na koncertach. Publiczność od razu rozpoznaje w nich tę autentyczność i spontaniczność i chyba to powoduje rosnące zainteresowanie zespołem.
Z informacji na Waszej stronie wynika, że kapela powstała w 2013 roku. Pomimo tego upubliczniliście się dopiero rok temu i zaczęliście koncertować. Co się działo przez dwa lata? Przygotowywaliście materiał?
Korzeń: Szukaliśmy perkusisty. Przez chwilę grał z nami nawet basista Hejta, oczywiście na garach, ale ostatecznie Jan zgłosił się na perkusję. To jest osoba, z którą zawsze warto pograć.
Graliście w tym czasie też w innych zespołach, prawda?
Jan Jeronim: W zasadzie były dwa projekty. Chłopaki grali Glam – Groszek i Misiek. Pięknili się. A my bawiliśmy się w stylu gimnazjalnym w zespole Jutro Wieczorem. Tak więc łysi się odmładzali, a piękni jeszcze bardziej się pięknili. W końcu trzeba było zmienić instrumenty i zmienić projekty.
Korzeń: A tak! Bo gramy na innych instrumentach. Jan grał na gitarze, a gra na perkusji. Grosz też grał na gitarze, ale teraz gra na basie, chociaż to ja chciałem. Zastanawiałem się nad tym dlaczego tak się stało. To jest jedyna konfiguracja, w której możemy grać naraz tak, żeby się dało nie–akustycznie.
Grosz: Na początku chciałem grać na perce.
Korzeń: To prawda, ale wtedy byśmy brzmieli gorzej, bo za dobrze grasz na basie.
Kto wpadł na pomysł stworzenia Highfly?
Jan: Michał. Zawsze chciał latać wysoko. Znalazł kompanów i współ–pilotów. Nasza znajomość źle się zaczęła, bo od wspólnych treningów na siłowni, ale to nam nie służyło, więc postanowiliśmy razem grać.
Korzeń: Ja zawsze chciałem grać z Michałem, ale grałem wszędzie nie z Michałem. W zasadzie grałem z każdym oprócz Michała.
Można stwierdzić, że odkąd tylko pokazaliście się publiczności intensywnie koncertujecie. W jakich miastach udało Wam się już zagrać?
Michał: Toruń, Warszawa, Bydgoszcz, Gdańsk, Białystok i Ciechanów. Będziemy jeszcze w Rzeszowie, Chełmie i Lublinie.
Korzeń: Byliśmy w „trasie” z Thermitem, teraz z Kabanosem. Pozdrawiamy też zespół ATERRA.
Michał: Trzeba koniecznie powiedzieć, że Jendras Jarmuszkiewicz z zespołu ThermiT to śmieć z Poznania.
Korzeń: Zespół ThermiT bardzo dobrze gra na żywo, bawiłem się trzy razy z rzędu. Polecam każdemu.
Z kilkoma kapelami już graliście na koncertach. Oprócz już wspomnianych byli też Myly Ludzie, Death Danied, Exlibris… Z jakim zespołem marzy Wam się wspólny koncert?
Jednogłośnie: Fu Manchu!
A z polskich muzyków?
Jednogłośnie: Krzysiek Krawczyk!
Macie już swoje ulubione wspomnienie z trasy?
Michał: Toruń!
Jan: Wszystkie najlepsze wspomnienia zostały zapomniane.
Chcielibyście usłyszeć się w radiu komercyjnym? Np. w Esce?
Jan: Jasne, że tak. Myślę, że każda kapela chce się usłyszeć w radiu. Jedziesz samochodem i nagle…
Korzeń: W radiu Zet Gold chciałbym się bardzo usłyszeć! Zaraz po Tinie Turner.