Mamo, jest mi tu dobrze. Rozmowa z Piotrem Błońskim, uczestnikiem Pokojowego Patrolu na festiwalu Pol’and’Rock

Kiedy dojeżdżamy na miejsce, zegar w samochodzie pokazuje 2:34. Mimo późnej pory nikt nie śpi. Pracownicy pomagają znaleźć wolne miejsce na parkingu, inni wypakowują plecaki z bagażników. Z oddali dobiega nieśmiałe „Chryzantemy złociste…”. Zarzucam plecak na ramię i ruszam w stronę festiwalowego pola.

Ej! Poczekaj! – na oko 30-letni chłopak biegnie do mnie z metalowym kubkiem w ręku. – Mam prośbę. Powiedz do kubeczka dwa miłe słowa. On tak lubi.

Komplementuję łase na pochwały naczynie, przytulam nowego kolegę i idę dalej. Cel: znaleźć znajomych po drugiej stronie pola. Wskazówki: „Polną ścieżką w górę i po lewej stronie w lesie”. Szanse: znikome.

Foto KrUPeK | www.fb.com/pawel.krupek.krupka

Foto KrUPeK | www.fb.com/pawel.krupek.krupka

Znaleźliśmy się w miejscu, w którym spotkasz znajomą twarz nawet o 3:18. W miejscu, w którym poznajesz najwięcej nowych osób i odbywasz najdłuższe filozoficzne dyskusje – w kolejce do toi toi.

Wchodzimy do obozu, zabawa trwa. Piętnaście poznanych osób, cztery puszki i 73 żarty później, kładę się spać. Z obozu obok słychać „Chryzantemy złociste…”. Jest 6:14.

Budzi mnie szesnasta zwrotka „Morskich opowieści”. Coś o marynarzu i zupie mlecznej. Zaczyna się pierwszy dzień Pol’and’Rocku. Dzień, który trwa 96 godzin z krótkimi przerwami na drzemkę.

Teoretycznie można powiedzieć, że festiwal to cztery dni koncertów. Teoretycznie. Pol’and’Rock to też warsztaty, spotkania autorskie, wykłady. To kąpiel pod kranem z zimną wodą, rozmowy w kolejkach i miska ciepłego żurku o 7 rano. To też taniec z przypadkową osobą na środku drogi, spontaniczne przytulenie z nieznajomym i piosenki śpiewane podczas koncertów siłą tysięcy gardeł. I ludzie. Ludzie są najważniejsi.

Pol’and’Rock to też kwestie, których na pierwszy rzut oka nie widać. Pora na kilka liczb: 60 zespołów z Polski i zagranicy, 1 557 policjantów, 30 tys. miejsc parkingowych oraz ponad 700 tys. uczestników. Nad wszystkim czuwało 1 200 osób ochrony, służb informacyjnych i Pokojowego Patrolu. Jak wygląda organizacja Najpiękniejszego Festiwalu Świata od kulis?

Oliwia Kopcik: Doszedłeś już do siebie po Pol’and’Rocku? Ile to zajmuje?

Piotr Błoński: Odespanie? Kilka dni. Podczas festiwalu człowiek śpi ze trzy, cztery godziny na dobę. Więc przez tydzień nagromadza się trochę deficytu snu. Zwłaszcza, że już nie te lata (śmiech).

Jesteś w patrolu od 18 lat. Nie wolałbyś jechać tam jako uczestnik i niczym się nie przejmować?

Nie wiem, czy potrafiłbym się już niczym nie przejmować. Bycie Patrolowcem trochę zmienia spojrzenie na koncerty. Poza tym bycie w Patrolu to fantastyczna zabawa. Byłem już na Woodstocku jako uczestnik, chciałem pojechać raz jako Patrolowiec i chyba coś poszło nie tak (śmiech).

Dlaczego w Patrolu jest lepiej?

Przede wszystkim satysfakcja z tego, co się robi, jest zdecydowanie większa niż bycie na polu, siedzenie wśród uczestników. Choć czasem im zazdroszczę tego momentu wyluzowania.

Foto Dawid Ilnicki

Foto Dawid Ilnicki

Jakie masz obowiązki, będąc w Patrolu?

Jestem liderem tzw. grupy lotnej, czyli grona Patrolowców, zazwyczaj około dwudziestu, która porusza się po polu, pilnuje porządku. Taka grupa jest oczami i uszami organizatorów, jest pierwszym elementem łańcucha kontaktu między organizatorami a uczestnikami. Jako lider takiej grupy opiekuję się nimi, deleguję do zadań, które dostajemy na odprawie. Trzymam ich w ryzach, ale mam też nadzieję, że dobrze się bawią.

Patrolowcy mają różne kolory koszulek. Od czego to zależy?

Pokojowy Patrol występuje przede wszystkim w czerwonych koszulkach. Ich jest najwięcej, około tysiąca osób. To ludzie, którzy przeszli szkolenia w Szadowie-Młyn – ośrodku Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – gdzie uczą się pierwszej pomocy i działania w grupie. To bardzo fajne, ale i wyczerpujące, także fizycznie, szkolenia. Każda osoba, która przyjeżdża na Woodstock jest bardzo dobrze wyszkolona. A na miejscu, w Kostrzynie, zdobywa dodatkowe szlify. Żółte koszulki to albo liderzy grup, albo osoby funkcyjne, czyli takie, które mają inny zakres odpowiedzialności. To osoby, które odpowiadają za jakiś fragment pola woodstockowego albo zaplecza organizatora, czyli na przykład opiekunowie baz. Dodatkowo Pokojowy Patrol pracuje na zapleczu medialnym. Osoby z Biura Prasowego dla odróżnienia chodzą w czarnych koszulkach. Reszta koszulek – niebieskie i czarne – to nie jest Pokojowy Patrol. Mają napis wyłącznie „Patrol” i jest to zawodowa, wyspecjalizowana ochrona, która dba o bezpieczeństwo. „Czarni” to liderzy „niebieskich”.

Wcześniej tej wyspecjalizowanej ochrony było mniej.

Wynika to z tego, że od kilku lat formalnie Przystanek Woodstock, czy też teraz Pol’and’Rock, jest zakwalifikowany jako impreza podwyższonego ryzyka i żeby wypełnić normy ustawowe trzeba zapewnić odpowiednią liczbę tej tzw. służby porządkowej.

Myślisz, że coś się zmieniło przez te kilka lat, że teraz nazywa się Pol’and’Rock „imprezą podwyższonego ryzyka”?

Dlaczego tak jest, należy spytać policji, która wydaje taką opinię. Część zarzutów, jak sam Jurek Owsiak komentuje, jest wyssana z palca.

Co jeszcze oprócz niektórych mediów było przeciwko wam?

Nie działała pogoda, deszcze były upierdliwe. Ale to chyba wszystko, co nie działało. W tym roku nie potrafię znaleźć elementu, który źle funkcjonował. Oczywiście jakieś pojedyncze detale nie wychodziły, co przy takiej skali imprezy nie jest niczym dziwnym. W niedzielę po festiwalu wszyscy liderzy mają odprawę z Jurkiem Owsiakiem – nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ta końcowa odprawa trwała tak krótko.

Jakie macie sposoby na kontrolowanie, co się dzieje na polu? Oczywiście oprócz tego, że cały czas krążycie po terenie.

Festiwalowicze. To impreza, którą tworzą wszyscy, nie tylko organizatorzy, wolontariusze, ale także woodstockowicze, którzy sami są w stanie zadbać o siebie. I to jest największą siłą tej imprezy, że także oni pomagają, wspierają, a gdy coś się dzieje, są bardzo pokorni i fantastycznie się z nimi współpracuje. Jest to całkowicie inny rodzaj imprezowicza niż na innych festiwalach i koncertach.

Macie też sieć kamer na całym polu, których pozazdrościć mogłyby niektóre służby.

Pole jest doskonale monitorowane. Zintegrowane Centrum Dowodzenia, które znajduje się na zapleczu sceny, widzi bardzo dużo. Bardzo dobrej jakości kamery są w stanie zajrzeć w niemal każdy zakamarek festiwalowego pola. Stąd też doskonale wiemy, co i gdzie się dzieje.

Jakie macie najczęstsze zgłoszenia?

Od drobnych urazów, poprzez najczęstsze pytanie „gdzie, co i kiedy”. Jest dużo różnych miejsc na Pol’and’Rocku, to pole, które ma kilka kilometrów kwadratowych, więc przejście tego pola i zobaczenie, co się na nim znajduje, zajmuje około dwóch godzin. To gigantyczne odległości. To też ogromna liczba wydarzeń. Ale nasze ulubione zgłoszenia, to pytania „czy możemy się przytulić?”.

Foto Adam Bal

A pamiętasz najdziwniejsze zgłoszenie?

Bardzo często pada: „Wiesz, gdzie jest mój namiot? Taki niebieski”. Albo „Czy widziałeś mojego kumpla? W czarnej koszulce, w glanach, długie włosy”. Mogę odpowiedzieć: „Tak, widziałem. Przed chwilą przechodziło tu trzystu takich” (śmiech).

Po festiwalu Patrol też ma swoje zadośćuczynienie…

Kiedy wypełnimy nasze zobowiązania, posprzątamy obozowiska, a 99% osób wyjedzie z pola woodstockowego, działania Patrolu są zakończone. Wtedy osoby, które pracowały przez cały tydzień, mają chwilę na wyluzowanie. Spotykamy się na ognisku z małym koncertem i mamy czas, żeby się jeszcze trochę pointegrować.

Dlaczego warto wstąpić do Patrolu?

Przyjaźnie, które związują się wśród Patrolowców, są niesamowite. Nierzadko tam właśnie dobierają się połówki, mamy nawet małżeństwa patrolowe. Mnóstwo, naprawdę mnóstwo, znajomych w całej Polsce. Na każdym Woodstocku to ponad tysiąc osób. Większość z nich to ludzie, którzy jeżdżą od lat, biorą urlopy tylko po to, żeby móc przez tydzień pracować na polu. Mówiłem też o satysfakcji. To naprawdę satysfakcjonujące, móc uczestniczyć w tak wielkim wydarzeniu i też de facto je współorganizować. Kiedy się pozna strukturę działania tego wszystkiego, kiedy się zobaczy, jaką to jest wielką, sprawnie działającą machiną, to daje wielkiego kopa na cały rok. Dodatkowo w Patrolu można się rozwijać. Sam jestem instruktorem od kilkunastu lat. Zdobyłem dzięki temu szereg dodatkowych uprawnień. Każdy Patrolowiec ma możliwość stania się instruktorem i szkolenia innych. To bardzo rozwijające miejsce, w które można też bardzo mocno wsiąknąć i czerpać z tego niesamowitą przyjemność.

Są już jakieś plany, co nowego pojawi się podczas kolejnych edycji?

Najpierw musimy zamknąć ostatni Przystanek, obgadać go w gronie patrolowym. Cały czas się uczymy. Mamy świadomość tego, że trzeba się udoskonalać, ulepszać działania, wyciągać wnioski z błędów. Stale staramy się wprowadzać coś nowego i ciekawego. Co zresztą z roku na rok widać. Takie spotkanie będzie tradycyjnie w październiku. Wtedy też zaczynamy ostre przygotowania do kolejnej edycji.

Gdybyś miał opisać Pol’and’Rock jednym zdaniem…

Tę konkretną edycję? W moim odczuciu, to impreza dająca największego kopa w przeciągu ostatnich kilkunastu lat.

Oliwia Kopcik

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.