Wywiad z Arjenem Anthony Lucassenem

Zaczynał jak każdy muzyk – od fascynacji muzyką i głębokiej potrzeby grania. Wkrótce do swoich projektów zapraszał najlepszych z szeroko pojętego świata rocka i metalu. Teraz wszyscy chcą z nim współpracować. W rozmowie specjalnie dla Opinii, Arjen Anthony Lucassen opowiada o swoich projektach, inspiracjach, Abbey Road Studio oraz zdradza najnowsze tajemnice z potężnych murów Electric Castle.

Grasz na wielu instrumentach, ale z którym czujesz się najpewniej?

AAL: Zdecydowanie z gitarą, od niej wszystko się zaczęło. Jednak lubię też szarpać bas i bawić się pokrętłami w moim syntezatorze. (śmiech)

Skąd pomysł na projekt Stream Of Passion? Przecież był już Ayreon.

AAL: Z początku miała to być solowa płyta Marceli. Większość piosenek to były niewykorzystane numery z płyty the „Human Equation”. W rezultacie okazało się, że mamy zespół.

Mieszkasz w Holandii, a większość muzyków ze Stream of Passion pochodzi z Meksyku. Jak zatem doszło do nagrania albumu „Embrace the Storm”?

AAL: Jedynie niektóre partie wokalu Marceli były nagrywane w Meksyku. Wolałbym jednak nagrywać całość jej wokali w moim studiu. Solówki Lori zarejestrowano w Szwecji, natomiast cała reszta została nagrana w Holandii.

Mierzysz się z wieloma gatunkami muzycznym. Który z nich jest Ci najbliższy?

AAL: Metal I hard rock gra mi się najłatwiej, bo na nich wyrosłem. Bardziej jednak wolę słuchać muzyki progresywnej.

Arjen Anthony LucassenCzy masz jakiegoś wymarzonego wykonawcę, którego chciałbyś zaprosić do projektu? Czy zostały już poczynione jakieś próby?

AAL: Wszyscy muzycy, z którymi dotąd współpracowałem to artyści moich marzeń! Moje marzenia spełniają się więc przez cały czas. (śmiech)

Artystów, którzy biorą udział w narywaniu Twoich płyt zapraszasz do swojego studia, lub jeździsz do nich – względnie dostajesz od nich już gotowe kawałki. Czy różnica w sposobie nagrywania jest dla Ciebie istotna? Który sposób jest najlepszy?

AAL: Wokalistów wolę nagrywać w swoim studiu, ale instrumentaliści mogą wysyłać mi swoje solówki drogą cyfrową.

Skąd, poza filmami sciene-fiction, czerpiesz inspirację do historii opowiadanych na Twoich płytach?

AAL: Z faktów naukowych.

Jakimi kryteriami kierowałeś się przy doborze materiału na „Timelines”?

AAL: Wybierałem ulubione kawałki swoje, fanów I te numery, które mógłby przyciągnąć nowych słuchaczy. Poszczególne piosenki musiały się łączyć w całość i nie burzyć płynnego przepływu muzyki i treści.

Większość artystów uważa, że najlepszy album to zawsze ten najnowszy, ale którą ze swoich płyt lubisz najbardziej?

AAL: Tym razem to nie był ostatni album. W tej chwili najbardziej dumny jestem z „Electric Castle” i „Human Equation” w całości.

Jesteś zdeklarowanym fanem the Beatles. Jak się czułeś nagrywając i masterując płytę „Strange Hobby” w Abbey Road Studio?

AAL: To było fantastyczne – słynną zebrę na przejściu przecinałem chyba ze sto razy i zrobiłem tyle samo zdjęć. (śmiech)

Jak oceniasz rozwój Twojej muzyki i siebie jako muzyka?

AAL: Przez cały czas staję się lepszym muzykiem, ale to nie zawsze znaczy, że muzyka też staje się lepsza. Myślę, że ocena nie należy do mnie!

Co chciałbyś robić gdybyś nie był muzykiem?

AAL: Skakać z bardzo wysokich budynków…

Jakie są Twoje plany na przyszłość?

AAL: W tej chwili kończę swój nowy projekt o nazwie Guilt Machine. Myślę, że jak dotąd to najlepszy mój projekt, a nie zawsze tak mówię! 

Serdecznie dziękuję za rozmowę i niech Moc nigdy Cię nie opuszcza.

Anna Jankowiak

Wyobraźnia Arjena Lucassena

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.