Xmasówka

Rozdzwoniły się w świątecznych tonacjach dzwonki naszych smartfonów. Telefony warczą i turkoczą, a kto jeszcze w tę cichą noc świątecznie nie za-jingle, ten nie jest cool!

Jak co roku nasze głowy zawirowały w jęku „olaboga! To już prawie święta!” Wiemy to, bo właśnie po naszym 40″ ekranie przejechał Mikołaj z hasłem „zawsze coś tam” oraz megawielkim białym misiem (więcej nie powiem, aby nie lokować produktu w tym tekście). Zresztą to muszą już być prawie święta jeśli co chwilę „nasza TV” (jeśli opłacimy abonament) zachęca nas do brania „chwilówek”, aby te wyjątkowe świąteczne chwile spędzić jeszcze bardziej świątecznie. Najwyraźniej mamy brać aby… dawać… coś niby jak Robin Hood. Później oczywiście musimy spłacić, fakt znany, ale zbywany. A jak nie spłacimy „chwilówki” za chwilę, to nam łomot spuszczą bardzo szybko, albo nam coś odbiorą (i to na nie chwilę, lecz na zawsze). Nie będzie już ani świątecznie, ani charytatywnie… Najpierw zabiorą odbiornik TV – ha! wtedy przynajmniej abonament nie będzie już nas dotyczył.

Święta. Święta? Święta! – Panika! Stąd żony w pędzie, podczas gdy ich mężowie nieco ospale,  opieszale, wyturlali się na zakupy i niczym kule śniegowe wpadli, lub może rozsypali się tłumnie w Świątecznych Świątyniach Bezosobowej Komercji zwanych potocznie galeriami (bez obrazy, ale tych bez obrazów). I tu, gdy już tak dzielnie przebrnęli przez śniegi i zamiecie, już za pierwszym zakrętem rozpłynęli się w gorących uściskach podkręconej na maksa atmosfery. Pot cienką strużką wciska się bezczelnie pod ciasny kołnierzyk prawie odświętnego garnituru, lub wielki kołnierz ciężkiego kożuszka z owczej skóry – no teraz to już tylko wilka nam trzeba. A wilkiem patrzą na nas ci, którym ostatnią parę radosnych mikołajkowych skarpet sprzątnęliśmy sprzed nosa… Kolejne bajkowe postacie to wilki w owczej skórze, albo urocze panienki czarujące nasze zmysły zaklęciami typu: „Kup Pan to – żona się ucieszy” (stanik o trzy rozmiary za duży), lub też „zrobi Pani tym wspaniałą niespodziankę swojemu mężowi” (cztery pary skarpet ze zbyt ciasnym ściągaczem). Gdy te jednak kompletnie zignorujemy, wtedy może się w nich odezwać drapieżna natura, która pogrozi nam pogardą, tipsem, tudzież pazurem. Są też i takie wilczyce, których mlaskające spojrzenia mówią coś jakby „gorąco polecam ten produkt [którego Pan(i) zdecydowanie nie chce, chociaż spece od marketingu zaklinają się, że] bez niego nie da się żyć” – w tym momencie następuje szybki trzepot rzęs, oj tak, rzucono na nas czar. Później w domu zastanawiamy się jakim cudem to kupiliśmy (?!), albo jeszcze gorzej – co to właściwie jest (?!) i dla kogo??!!! Tak, właśnie takich wilków musimy się wystrzegać, chociaż gorąco im współczujemy, bo przecież to ich praca i ich trud oraz świąteczny zarobek, na ich własne świąteczne zakupy.

Pytanie: Jak to jest, że rok w rok masowo chcemy aby anieli oszaleli, aby George znów przeżył bolesne rozczarowanie miłosne tak jak w Last Christmas oraz abyśmy poszli wszyscy do stajenki, podczas gdy Sinatra znów tęsknie zawodzi o White Christmas (bo pewnie mu nigdy auto nie zamarzło). Najwyraźniej jest w nas coś, że jak odbiorniki HD dostrajamy się na wszystkich kanałach percepcji do niemalże wszystkich masowych przedsięwzięć lub okazji. Komercja nam nie straszna, i jak owce (oooops to nie te święta!) chętnie oddajemy nasze ostanie złotówki, funty, czy inne diengi, aby, na przykład masowo wcinać pączki (tłusty czwartek), masowo rozdawać tulipany (ósmy marca), kupować czekoladki (walentynki), masowo zajadać się jajkami (Wielkanoc), lub wysyłać w niebo fajerwerki na Sylwka. Masowo też robimy sobie obciach za granicą lub jeździmy po kielichu… ale to jakby inne historie.

Morał jakiś? 
Sklepy, autobusy, poczekalnie rozbrzmiewają świątecznymi szlagierami. W dżungli masowej kultury rozmigotały się choinkowe lampki. Serca nam odtajały i urosły chyba ze trzy rozmiary jak Grinch’owi, źrenice się poszerzyły, rozlało się ciepełko po naszych przemarzniętych członkach. Święta… Błogość… Niemożebna radość… i chęć obdarowania chociażby kawałka naszego mrocznego zimą świata: czułością, szalikiem, skarpetą, termoforem i doskonałym makowcem… No, to na co czekamy?! Wesołych Świąt!!! Udanych zakupów i takich tam. Biegnę stroić choinkę, a Wy? –„A tam, cicho być!

Izabela Dixon

PS. A z nieba posypały się miliardy białych płatków… Właściwie masowo spadł śnieg, lub spadła masa śniegu (według uznania).

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.